22 listopada 2021

Zmiana pracy po angielsku

 Nie ma to jak zakaz przeszkadzania w pracy... Po prostu zostałam wyrzucona z kuchni z prawem do powrotu jutro.... 
No to zostało mi już tylko pisanie, bo już nie mogę słuchać podcastów, oglądać filmów czy czytać. Kompletny przesyt, więc coś mogłabym robić....
Weź sobie piwo do laptopa i pisz na blogu. Może być o zmianie pracy po angielsku....
No to sobie popiszę z moich obserwacji w około, bo najlepiej widać z pozycji samozatrudnionej babci.
Dostanie pracy w Anglii to żaden problem. Córce kiedyś jeszcze w Polsce powiedziałam, że pozwolę jej wyjechać do UK, jeśli będzie miała kontrakt w ręce. Oczywiście po cichu liczyłam, że zajmie jej to trochę czasu i temat upadnie. Ale sromotnie przeliczyłam się, patrząc na zatrudnienie w UK przez pryzmat polskiego rynku pracy. Nie minął tydzień, a moje wtedy raptem 20letnie dziecko położyło mi przed nosem kontrakt, z tekstem:
- Poważnie mówiłaś, że odwieziesz mnie na samolot? Bo bilet mi załatwiają na czwartek.
Nie miałam wyjścia, nie mogłam się wycofać, a bałam się o nią jak cholera.
Od tego pierwszego zatrudnienia minęło naście lat, a ona ostatnie 10 lat nieprzerwanie pracuje w opiece. 

- Bo ja mama muszę pomagać ludziom, a schizofrenia i demencja jest taka pasjonującą. - To słyszałam za każdym razem, kiedy martwiłam się, że jest tak blisko starości, czasem blisko śmierci, a bywa, że pracuje z głęboką schizofrenią i jest swoją pracą coraz bardziej pochłonięta.
Jeden raz tylko postawiłam warunek, że musi być czas na pasje, dziecko i oddech od tej wyczerpującej pracy. Wtedy pomogę ci ze wszystkim co nie nazywa się pracą zawodową, bo ja lubię pracować z ludźmi, ale ten zawód jest w mojej prywatnej opinii jednym z najtrudniejszych i najbardziej obciążających psychikę. 
No ale miało być o zmianach pracy. Początki to był zwykły pracownik opieki. Oczywiście, że mający cały asortyment sprzętu do pracy, co nie zmienia faktu, że ta praca to pasmo wyzwań, jak poprawić jakość życia, jak przywrócić radość życia, a czasem tylko zaopiekować na tyle, żeby pozwolić spokojnie odejść.
Po najniższym szczeblu kariery nastał czas team leader'a, czyli kogoś na wzór kierownika zespołu czy koordynatora grupy, coś jak brygadzista w budowlance, że tak nieudacznie porównam te zakresy obowiązków. Normalny człowiek, wybiera bycie team leader'em w jednym domu opieki, ale nie moja córka... Ona została team leaderem domowej opieki na terenie trzech 'województw'. Oczywiście dostała porządny środek lokomocji, laptop ze stałym dostępem do sieci i całą łączność bez limitu, ale podopieczni z opiekunami rozrzuceni po obszarze od Londynu do 
King's Lynn'u, to bardziej praca kierowcy niż praca koordynatora. Żeby nie było za łatwo, w tym czasie zrobiła dwa kawałki NVQ z opieki i z kierowania zespołami. Oczywiście jak na szaleńca przystało z najwyższymi lokatami z obu. No ale nastał czas dreptania w miejscu, co nigdy nie było dobre dla nikogo, a szczególnie dla Malwiny. No więc uzupełnianie CV, wystawienie siebie na rynek pracy i aplikowanie to tu, to tam z pewnością, że to tylko kwestia czasu i zgrania potrzeby rynku z jej ofertą. Długo się nie naczekała. Kilka ofert bardzo dobrych musiała odrzucić ze względu na godziny pracy i czas dojazdu do pracy, czy oczekiwań firmy od niej. Schodzenie niżej nie wchodziło w grę. Praca satysfakcjonująca, dające mnóstwo doświadczenia, ale nie gwarantująca dalszego rozwoju, a coraz bardziej czasochłonna. 
Aż nastał czas tego telefonu, tej właściwej rozmowy kwalifikacyjnej i klikło z obu stron. Wspólny cel, gwarancje kolejnego stopnia edukacji no i firma dająca możliwości realizacji w praktyce projektów rozpisanych przy poprzednim dyplomie w praktyce. Został tylko element przejścia z firmy do firmy, czyli wymówienie i tu zostałam tak zaskoczona profesjonalizmem mojej córki, że aż przysiadłam. Wiem, że jest perfekcjonistką, jeśli chodzi o zachowanie wzorowych stosunków w pracy, ale to wymówienie nawet mnie mocno zaskoczyło. Warto czasem wziąć przykład z angielskiej kultury. Ciekawa jestem co myślisz o wymówieniu w takim stylu.

Brak komentarzy: