Pokazywanie postów oznaczonych etykietą photo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą photo. Pokaż wszystkie posty

10 marca 2017

Fashion Show i codzienność.

Dzisiaj jestem szczęśliwym człowiekiem. Powoli zaczyna procentować nasza trzyletnia praca nad naszym teamem i to wszystko zaczyna cieszyć. Nie podsumowywałam roku poprzedniego, bo przełom roku był dla nas wystarczająco trudny z prozaicznych powodów finansowych, ale daliśmy radę i na dzisiaj już jesteśmy mocno stąpającym po ziemi zespołem, Oba auta przeszły MOTy, wszystko co dotyczy finansów jest na prostej, a my.... My dowiedzieliśmy się, że najmłodsza jest w pierwszej dziesiątce. Najlepsza z matematyki, trochę gorzej z angielskiego, ale wszyscy wiedzą, że po polsku śmiga w domu i tym samym i tak są pod wrażeniem, że 7 latka tak włada dwoma językami a do tego... i tu lista tych zachwytów do których my mamy bardzo duży dystans, bo znamy naszą najmłodszą :) Ta trochę starsza, zgłosiła się do konkursu na robienie zdjęć na Fashion Show i wygrała, a tym samym cały dzień fotografuje modę, która wejdzie w tym sezonie do sklepów w UK. Tu warto zaznaczyć, że Norwich jest dość znanym miejscem, gdzie projektanci chcą pokazywać swojej kreacje, ale też miejscem gdzie kształci się wielu projektantów mody. Mam obiecane kilka zdjęć z pokazu i opowieść pod tytułem: 'Jak było na pokazie'. Ja ten dzień spędzam w kuchni przy garach, na zakupach i z Dominiką. Homework'a dzisiaj nie ma, więc gramy, robimy kartki i oglądamy filmy.
 No ale mama, a moja córka spędza dzień z aparatem w dłoniach, od rana do późnej nocy na pokazie.
A dzisiaj .... już następny dzień, zdjęcia zgrane na komputer i wysłane do głównego fotografa. Artykuł w EDP24, już ze zdjęciami z pokazu i miła niespodzianka.
Tak tak, jestem bardzo dumna i będę do obrzydzenia podziwiała moje dziewczyny i to jak sobie radzą i jak ogarniają rzeczywistość dnia codziennego.
A co do pokazu, to moim numerem jeden jest chyba najstarszy model, którego zdjęcie postaram się tutaj pokazać.
No i śmieję się dzisiaj, że od jutra powinnam oczekiwać jakiejś podwyżki za prowadzenie domu. Coś koło 20% przynajmniej, tylko ile to jest 20% od niczego.....


A teraz znikam robić kapustę kiszoną, bo święta za pasem i szukać przepisu na tajską zupę. 

15 stycznia 2017

Mini studio.

Zdarza mi się zapomnieć o raku coraz częściej. Chociaż są dni kiedy zapomnieć trudno, bo zima, odporność i wirusy robią kociokwik ze zdrowiem a co za tym idzie, każdy ból przypisuje się nie grypie, tylko właśnie raczemu łażeniu. Na szczęście moje dziewczę starsze szybko sprowadza mnie na ziemię i ma zawsze racjonalne wyjaśnienie do wszystkich bóli, które mnie straszą. Dzisiaj są to korzonki i zawianie ;)) To że jestem zmęczona na okrągło to wina aury i kulających się górą chmur deszczowo, śniegowych, zmian pogodowych itd. I wiecie co.... nauczyłam się w to wierzyć i łatwiej się zebrać w sobie. Następna wizyta za 2 miesiące, za miesiąc pełne badanie krwi i scanner tym razem krótki i w nowym szpitalnym skrzydle onkologii.

Do tej pory nic się nie wydarzy, więc wymyśliłyśmy z córką, że czas zabrać się za studio w domu. Pełnego studia robić nie będziemy, bo ilość miejsca jest ograniczona, a nam szkoda stracić living room na rzecz kilku funtów, więc powstaje mini studio do zdjęć produktu i niemowlaków. Siadłyśmy, przeliczyłyśmy wszystko co nam konieczne, a ponieważ życie wróciło na stabilny poziom, to starczyło na wszystko co jest niezbędne. A dzisiaj pierwsza sesyjka testowa z naszą najlepszą modelką w roli głównej. Oczywiście modelka stwierdziła, że ta sesja skoro jest testowa, to należą jej się pieniążki. Na całe szczęście wyceniła swoje pozowanie na 5 funciaków, i obowiązkowo kasa ma wpłynąć na jej konto, bo ona zbiera pieniążki na prawdziwą kartę, którą można płacić w sklepie. No i zaraz po sesji mama musiała pokazać, że kasa na konto poszła, wyjaśnić jak wchodzi na kartę i usłyszała w odpowiedzi:
- Mamo, a pin już znam na pamięć. - Siedem lat.... co będzie dalej?

 Z drugiej strony nie wydała jeszcze ani jednego funta zarobionego przez siebie. Wszystkie zarobione na rysowaniu trzyma w portfelu, a te za sesję zaczyna zbierać na konto.... Hmmm już nie wspomnę, że w negocjacjach jest jak prawdziwa angielka. A ja patrzę z podziwem na obie moje dziewczyny i jestem dumna, jak szybko zbierają się po problemach jakie niesie życie, a właściwie ludzie w tym życiu. Ilość pytań które przy tej okazji cisną się na usta jest większa od ilości odpowiedzi. Tylko czy ja chcę poznać na dzisiaj odpowiedzi na pytania, które dotyczą ludzi już nieobecnych w moim życiu? Wolę jednak pstryknąć kilka zdjęć, pobawić się w dodatki do zdjęć i w tworzenie najlepszego z możliwych teamów.
Dlatego dzisiaj zostawiłyśmy kilka dyszek w hurtowni na kosze i gadżety do zdjęć, a ja mam uprzątniętą pracownię i gotową do robienia kwiatów. Kosze trzeba przygotować, wianki i opaski trzeba porobić, do tego jakiś hamak, jakieś czapeczki itd. itp. i tak czas sobie płynie a ja nasiąkam życiem i czuję każdą komórką miłość i bliskość w tej mojej niewielkiej rodzinie. 

4 września 2016

Aylsham Show 2016.

Kilka dni było bardzo gorących. Już nie mówię o temperaturach w okolicach 30 stopni, bo zaczęliśmy się już do nich przyzwyczajać, chociaż z trudem, ale z powodu kradzieży zdjęć. I żeby było śmieszniej, nie jednego czy dwóch maluszków, tylko konkretnych zdjęć w wydruku poczytnego miesięcznika z zasięgiem ogólnoświatowym. Mówią, że jak kradną zdjęcia to znaczy, że fotograf robi już zdjęcia na poziomie wartym kolorowych miesięczników... No ale na razie milczę co i jak, bo jak to mówią, po sprawie będę mogła
komentować.
Jak to mówią, nigdy nie ma tak dobrze, żeby tylko jedna sprawa nas zajmowała. Jak się zbierze to godnie i wcale nie mało. Malwina z tatą zdecydowali, że w salonie podłoga idzie do wymiany. Żeby było śmieszniej, padło na białe, przecierane panele. Co mi się akurat bardzo podoba. A boję się, że oni pójdą za ciosem i ..... oby sobie zrobili trochę przerwy, bo wszechobecny bałagan ostatnich dni zaczyna męczyć. Na razie tylko mnie.  Chociaż z drugiej strony większość czasu spędzamy na ogrodzie leniuchując, albo walcząc z chwastami. To akurat bardzo dobrze, a obiad na ogrodzie smakuje dużo lepiej niż w czterech ścianach.
A właściwie powinnam napisać o naszym ostatnim wypadzie do Aylsham na jeden z największych festynów wiejskich w Anglii. Tylko od czego tutaj zacząć?
Malwina przyszła i zapytała, czy chciałabym robić zdjęcia na Aylsham Show w niedzielę.
- Coś ciekawego mają w programie?
- Poza rękodziełem Norfolku tylko konie, skoki spadochronowe, traktory, jakieś atrakcje dla dzieci i stare samochody.
- Hmm rękodzieło powiadasz? A bilety po ile? - pytam trochę się przekomarzając.
- 12 funtów od dorosłej głowy. Myślisz, że warto? - teraz Malwina się przekomarza.
- No to kupuj bilety i szykujemy aparaty.
Pojechaliśmy rodzinnie, bo wszyscy mieli nakaz mania wolnego w ten dzień. Organizacja zaskoczyła nas jakieś kilka mil przed festynem. Oznaczenia, a ostatnie dwie mile wjazd polną drogą obstawiony przez skautów w mundurach pilnujących, żeby do parkingu dojeżdżać w dwóch nitkach aut... Parking świetnie zorganizowany na łąkach liczył dobrych kilkanaście setek aut... w tym sporo fantastycznie zachowanych zabytkowych bryk. No ale zaparkowaliśmy i ruszyliśmy za ludźmi, którzy przyjechali chwilę przed nami. Od literki P do bramy wejściowej było trochę dreptania, ale spieszyliśmy się na pokaz ciężkich konnych zaprzęgów, potem pokazy skoków jeźdźców, spadochroniarz, kolasek, kozackie przejazdy, loty spadochronowe itd a w tym wszystkim farmerzy wszelkiej maści, owce ras wszelakich, krowy wszelkich kolorów i rozmiarów. Zaskakujące, że wszystkie zwierzęta łagodne jak baranki. Ilość byków wielkości olbrzymiej przy których przeszłam na wyciągnięcie ręki osiągnęła koniec skali z chęcią do liczenia. Już wiem, że kolejne kapcie na zimę kupię w UK, bo i cena porównywalna a jakość wyprawionej skóry zrobiła na mnie wrażenie. Żeby nie fakt, iż w portfelu miałam tylko dyszek na lody, a bankomat pobierał godną szczerego pola prowizję, to na naszej kanapie leżała by podwójna skóra owcza idealna do salonu. Po prostu za rok będziemy znowu na show z gotówką w kieszeni i z dobrym planem działania.
Już nie wspomnę, że chłopaków ciężko było oderwać od kajaków morskich, a Malwinę od traktorów. No ale taki show nie zdarza się co tydzień, więc poniżej pokazuję kilka zdjęć:
















A ja wracam do porządkowania moich przydasiów po rewolucji w pokoju. Coraz bliżej do brzegu, ale brzeg jeszcze daleko....







16 maja 2016

Pudełka i szybka sesja.

Czuję się czasem jak trochę niepełnosprawna. Zwłaszcza jak dwie dziewczyny równocześnie krzyczą:
- Oszalałaś chyba!!! Nawet nie waż się dźwigać! - No wiem, że do końca życia mam ograniczenia, ale do diabła czasem będę się zapominała i do tego musicie się przyzwyczaić. Ja po prostu czasem jeszcze bardziej przejmuję się tymi których lubię, niż sobą. Ale spoko, nauczę się tego egoizmu, żebym miała na to stracić kilka miesięcy kochani moi.
A dzisiaj była szybka sesja taka zwiadowcza raczej, bo wszystkie padnięte po weekendzie, aż żal patrzeć. Jedynie Agnieszce makijaż jak zawsze wyszedł perfecto, a ja ledwie dźwigałam aparat. Pogoda duszna, oczy same się zamykają, ale dałyśmy radę jak na pierwszy raz.


Za dwa tygodnie kluje się projekt nad morzem i myślę, że będzie lepiej. A ja wreszcie mogę pokazać ostatnie opakowania płyt ze zdjęciami, bo dostałam komplet zdjęć. Do pudełek nie robię Tutoriali, bo to nie ma sensu, po prostu świetnie się bawię i klientela jest zadowolona więc efekt wart mojej pracy (zdjęcia pudełek oczywiście z ręki mojej córki, bo wychodzi jej to lepiej niż mnie):












I to by było na tyle dzisiaj, a ja zabieram się za róże z foamiranu, żeby wreszcie zrobić jakiś tutorial na stronę.


 

9 stycznia 2016

Opakowanie ślubnych płyt.

Wczoraj dostałam zlecenie zrobić opakowanie dla płyt ślubnych z druknięciem płyt i moje spostrzeżenie jest boskie. Przy każdy kolejnym projekcie czuję się pewniej i zaczyna lepiej wychodzić. Do perfekcji nigdy nie dotrę i nawet nie uzurpuję sobie takiego pomysłu, bo co ja bym robiła, gdybym już tylko robiła wzorcowe projekty? Nuda panie taka, że tylko umierać by zostało ;)))
A tak mogę wymyślać, uczyć się najróżniejszych technik i oczywiście próbować je najpierw zrobić wg wzoru, a za chwilę kombinować własną wersję opartą na dobrych wzorach.
A teraz zdjęcia moje pudełko w obiektywie mojej kochanej córki i mam nadzieję, że obroni się przed krytyką samo ;)))




 A ja zabieram się za kolejne opakowanie z kolejnego ślubu tym razem w kolorach mięty. A Art  journal czeka, kartki urodzinowe dla Lizy klują się w głowie, project life ... zdjęcia wydrukowane leżą i czekają na użycie, a ja mam poczucie, że życie jest piękne, chociaż moja głowa znowu boli jak cholera, ale to na bank wina pogody tak niestabilnej jak w kwietniu, a nie w styczniu.
Programy do obróbki filmów opanowane jak należy, za to tematu do filmiku brak bo albo deszcz, albo za ciemno, a ja po lampy na strych nie wejdę i już.