27 września 2016

Misz-masz

No tak, dać mi kartę na której jest kasa i pozwolić pojeździć po sklepach.... Zresztą bez jeżdżenia po sklepach, też potrafię wydawać kasę, a później sprawdzać po kilka razy dziennie skrzynkę na listy. Tak, kocham żyć w tym kraju, w tym mieście i móc robić to co robię, tak jak robię i dla tych dla których to robię. I nie ważne, czy to jest box ślubny na płyty ze zdjęciami, czy to jest album na zdjęcia, czy zwykłe pudełko na kredki czy pisaki dla wnuczki. Po prostu lubię chodzić po sklepie i wyciągać nawet torebeczki po 99p z dodatkami craftowymi, których nie muszę kupić, albo wręcz przeciwnie, są takie super, że muszę je mieć do któregoś projektu.
Dzisiaj moje zakupy zaczęłam w sieci od książki do gramatyki, zaczynam łapać, co do mnie mówią, zaczynam rozumieć ludzi w sklepie, zaczynam rozumieć napisy pod filmem. Nie żebym rozumiała całe zdanie i każdy wyraz, bez szaleństw. Ale kontekst wyłapuję, zwroty też i jest coraz lepiej. Jeszcze  dziesięć lat i zacznę rozmawiać normalnie ;))) No ale na razie inwestycja poszła w najlepszą książkę do gramatyki angielskiego. Wzięłam jedno z ostatnich wydań podręcznika z płytą i kiedy dostałam maila z potwierdzeniem zakupy, skojarzyłam tytuł z programem na tablecie, w którym lubię robić ćwiczenia bo nie dość, że gramatyka, że przydatne słownictwo, to jeszcze fonetyka godnie opracowana, a wersja pełna to całe 12 funtów. Na razie mam stopień podstawowy do skończenia, ale myślę nad pełną wersją i pewnie zrobię sobie prezent na Mikołaja, albo Zaduszki ;)))

A reszta zakupów to już TheRange i mam atrament w kolorach gwiazdkowo-podstawowo-mediowym. Trochę wykrojników niezbędników, zaraz wytnę i wrzucę zdjątko bo nie mogłam się powstrzymać, dwa progi zdobyte, więc do soboty pewnie zamkniemy temat podłogi z progami i listwami i zapomnimy, że jeszcze dwa tygodnie temu w salonie była obrzydliwa szara wykładzina, która doprowadzała nas do bardzo złych skojarzeń zwłaszcza ostatnio. Ale to już przeszłość, a przyszłość jest biała, przecierana i cudowna. Przynajmniej na razie.
A ja na jutro mam zaplanowane dokończenie albumu dla koleżanki mojej córki, która spodziewa się dziewczynki, niespodzianki. A my mocno kibicujemy mamie, bo tym razem lekarze pomylili się na korzyść maleństwa, które wg nauki nie miało prawa się urodzić. Na razie wszystkie znaki na niebie, na ziemi i w zapisach medycznych mówią to samo:
 - zapowiada się kochana dziewczynka. A ja pobawię się w kilka drobiazgów na jej przyjście na świat.
I jeszcze taki dialog z dzisiaj:
- Dominiko, Monika przyjdzie z Ashleyem w sobotę, więc chyba zrobię wam bezę.
- Babciu, wiesz ja lubię bezę, ale bez kremu i owoców.
- Co to za beza Pavlowa bez śmietany i malin? Zresztą mogę tobie kilka suchych bezików upiec.
- Babciu, mm lepszy pomysł, ten krem i owoce to nie musisz kłaść na bezę. Możesz przecież do szklanki nawkładać owoce i przykryć je kremem. - Odkrywczo i z przejęciem oznajmia moja rezolutna wielbicielka suchej bezy.


2 komentarze:

ObyTylkoNieZwariować pisze...

Zakupy kocha chyba każda kobieta. Toż to normalne zupełnie;)

Babcia wielofunkcyjna pisze...

kochanie to jedno, a wydawanie kasy to drugie ;)) Ale masz rację uwielbiam craft i wszystko co się przy tym kupuje ;)