26 stycznia 2022

VR 3D

 Poniedziałek, to był już trzeci dzień szukania moich okularów do czytania. Normalnie tym razem tak dobre miejsce im znalazłam, że od piątku chodziłam i zastanawiałam się, gdzie jeszcze mogłam je wetknąć. Co prawda Malwina jak mantrę powtarzała mi, że nie wierzy w zostawienie okularów w sklepie, bo ja nie mam takich zwyczajów i na bank leżą sobie gdzieś i się z nas śmieją, jednak ja już byłam skłonna uwierzyć w Alzhaimera, demencję i sklerozę na całej linii. Dziś od rana dałam za wygraną, bo ileż można czytać i pisać z nosem przyklejonym do kartki czy ekranu. 

Weszłam na amazon i zamówiłam komplet okularów ratunkowych wg kartki od okulisty i w momencie kiedy sprawdziłam, że na pewno dotrą jutro i będzie łatwiej, podniosłam wzrok i zobaczyłam moje okulary zawieszone na kiju od światła ...... "żeby się nie zapodziały"..... Tak, tak w pewnym wieku i lecytyna cudów nie zrobi i trzeba to zaakceptować.
Jak się już wyśmiałyśmy jak głupie do sera, Malwina rezolutnie podsumowała, że bardzo dobrze z tym zakupem, bo tam gdzie szukałyśmy wstawimy po parze okularów i ogarniemy problem.
No ale nie o tym miałam dziś pisać. Ale chciałam słow kilka napisać o Oculusie czy okularach 3D o których czytałam wątek do porannej kawy i nawet komentowanie mi nie poszło, bo bez ostrości widzenia, to żadne pisanie. Dlatego tutaj skomentuję.
Dwa lata temu na gwiazdkę z dziewczynami kupiliśmy vr 3D w wersji na komputer. Chwilę później w sieci co jakiś czas wybuchały dyskusje, jakim zagrożeniem dla młodych ludzi jest VR i jego zgubny wpływ na mózg. No to zaczęłam się przyglądać tej zgubie i cholera nawet sama zaczęłam zakładać od czasu do czasu te gogle, żeby zobaczyć jakieś tam miejsce na ziemii, do którego już na bank się nie wybiorę. Wirtualna rzeczywistość daje namiastkę tego co oferuje świat zwiedzania i jeśli chodzi o strefę zobacz, obejrzyj, całkiem nieźle sobie radzi. Oczywiście sfera posmakuj, powąchać, poczuj klimat miejsca jest niedostępny, ale to virtualna a nie realna rzeczywistość i tu nikt normalny nie ma wątpliwości, że to nie to samo. 
Przy okazji VR było sporo dyskusji, co warto, jak warto i po co. No więc powiem tylko, że kiedy go kupowaliśmy kosztował coś koło 300-400 funtów, a kiedy wszedł lockdown poszybował w górę, aż strach było patrzeć do momentu, aż fabryki ruszyły znowu i popyt nadgonił podaż czy jakoś tak.
Teraz napiszę jak to wyglądało u nas w domu. Młoda po lekcjach online odpalała VR i program do zbijania klocków w rytm muzyki. Miała w tej grze swoje ulubione poziomy i patrząc z boku na jej ruchy miałam radochę, bo nie dość, że gimnastykę robiła w tempie profesjonale, to wystarczyło otworzyć okno i można było uznać gimnastykę za zaliczoną. Później zmęczona chętnie siadała do rysowania, czy swoich prac ręcznych. Nie wspomnę o tych możliwościach, gdzie można gadać w pokojach wirtualnych z ludźmi z całego świata w różnych językach. Tu oczywiście już trzeba naucz dziecko zasad bezpieczeństwa, ale to obowiązek współczesnych rodziców, z którego nikt ich nie zwolni. 
Kiedy szkoła wróciła i dzieciaki wreszcie mogły spotykać się na terenie szkoły, VR owe dzieci miały już swoje klany, gdzie od wyjścia ze szkoły telefon był w zasięgu ręki i powiem, że jakoś mnie nie dziwi, że potrafią tak wspólnie odrabiać lekcje, grać w gry i umawiać się na wspólne wyjścia do miasta. Mam dziwne wrażenie, że dzięki internetowi VR i zoomom dzieciaki mają mniejsze problemy z samotnością i izolacją. 
To jest ich świat i czy nam się to podoba, czy nie mamy dwa wyjścia, albo zaakceptować ten świat i być przy nich i po ich stronie, albo go zanegować i doprowadzić do wybudowania ściany między pokoleniami. 
A jak ja patrzę na VR? Jestem miłośnikiem map 3D google bezdyskusyjnie. Na pewno widzę szansę w nauce języków na VR, koordynacja ruchowa i gimnastyka to jest to w co lubię grywać. No i podróże w czasie.... ale to zostawiam sobie na etap VR nakładanego na rzeczywistość. Jeszcze świetnie relaksuje program do malowania w przestrzeni i kreowania własnego świata, bo to rozwija wyobraźnię nie tylko dziecka. 
Więc chyba należę do tych babć, które są po stronie wnuczki i cieszą się, kiedy ta zachowuje równowagę między światem wirtualnym, a rzeczywistym.  Rzeczywiste babeczki w jej wydaniu są równie dobre, jak jej przyjaciele. Lubię i akceptuję.

Brak komentarzy: