13 stycznia 2022

Po domowemu.

 Drugi tydzień w nowej rzeczywistości i wszyscy zadowoleni. Czyli świat zwariował przynajmniej w naszej okolicy. Dominika z nowym rokiem wpadła w wir tworzenia i albo w kuchni tworzy ciasteczka, naleśniki w wersjach wymyślonych, albo zamyka się w pokoju i szyje, tnie, rysuje, projektuje i tylko od czasu do czasu przerywa swoją pracę i wpada do mnie z pytaniem o koraliki, guziki. wstążeczki, nożyczki, napy itd. Czasem pokazuje, co stworzyła z dumą, a czasem każe nam czekać na efekt końcowy kilka dni. Najważniejsze, że cały czas się rozwija i ma mnóstwo pomysłów wartych zrealizowania. Nawet komputer poszedł w odstawkę, bo proces twórczy odbywa się na biurku, a to wygląda hmmm jakby to nazwać.... jak biurko artystki w szale tworzenia. Malwina spędza dużo czasu w pracy, bo 'mamo, jak już to wszystko poukładam po swojemu i będzie grało, to będę się obijać, a na razie wiesz, trzeba zapracować na image'. No i wpada do domu lekko spóźniona z pracy i cieszy się, że tu wszystko gra i buczy jak w dobrze naoliwionym zegarku. No prawie, bo dzisiaj dostałam burę od wnuczki:

- babciu miałaś po mnie przyjechać, a przyjechał dziadek! Jak mogłaś tak mnie zawieść? - No mogłam, zabrałam się za kwiatki na dole i gdzieś mi czas się urwał, więc na szybko wysłałam dziadka z misją odebrania wnuczki. Ale ten ma przechlapane za seksistowski tekst:
- Nie musisz wnuczko gwizdać, dziewczynki nie muszą.... - No i teraz nic nie naprawi tych relacji. Dziadek będzie musiał nauczyć wnuczkę porządnie gwizdać. Kobiety mają prawo robić wszystko tak samo jak chłopcy i lepiej, żeby dziadek o tym nie zapominał....

 A ja.... Ja zebrałam wszystkie mandarynki po domu i nastawiłam z nich ocet mandarynkowy. Zrobiłam obiad i utknęłam w książce. Nawet nie wiedziałam, że mnie tak wciągnie książka o japońskiej sztuce gotowania.


Kto by pomyślał, że ich smaki pochodzą z tak niesamowitych źródeł jak suszone ryby, glony, wędzone suszone i przygotowane na bardzo długie przechowywanie. Patrząc jak to wszystko brzmi tajemniczo, zastanawiam się, jak dotrę do gotowania ramenu z własnym makaronem i dodatkami. Plan jest zacny, ale przeszkód po drodze sporo. Azjatycka kuchnia jest zupełnie inna od Europejskiej i to inna znaczy, że niewiele wiedza z naszej kuchni przydaje się w kuchni dalekiego wschodu, ale bez wyznań życie byłoby nudne, a nuda zabija szybciej niż czas. No więc na razie czytam i próbuję zrozumieć, a jak pojmę to się podzielę przepisem na ramen. 
Na koniec napiszę o covidzie, który na szczęście omija moją rodzinę i oby tak zostało, chociaż jeżeli chodzi o statystyki tutaj, to ilość pozytywnych testów covidowych przebiła 116tysięcy w samej Anglii a dochodzi do 130 tysięcy w Wielkiej Brytanii. Na szczęście przy obecnym poziomie wyszczepienia umiera mniej pacjentów niż w pierwszej czy drugiej fali. Co prawda dane z ostatniego tygodnia w temacie zgonów na covid jest niepokojące, ale miejmy nadzieję, że to ograniczenia pozwolą ogarnąć temat NHSowi.
O Polsce nie chcę pisać i robię to dość świadomie. Nawet w domu omijamy tematy z polskiej prasy czy mediów, bo po prostu jesteśmy w stanie permanentnego niedowierzania, że można doprowadzić kraj do takiej degrengolady i próbować jeszcze tę degrengoladę tłumaczyć jakimiś wydumanymi z brudnego palucha argumentami broniącymi to, czego nie da się obronić. 

Brak komentarzy: