I znowu leżę i wygrzewam łepetynę. Nie wiem czy to już grypa czy znowu stan zapalny uszu, ale dostałam dużo leków przeciwbólowych i zalecenie wygrzewania łepetyny, więc zakutana w dres, w czapce uszance siedzę w domu i czasem padam na poduszki i śpię jak zabita po kilka godzin ciurkiem. Za kilka dni świat wróci do pionu i mam już plany na działania w pionie.
Czyli muszę kupić duży pakiet słoików na ostatnie dyńki i grzyby. Może trochę mięsa zaprawię w słoiki, ale to się jeszcze zobaczy. Na razie najbliższy plan dotyka frankfurterek i paróweczek, bo zakupiłam 200 m baranich flaków, dużo woreczków do próżniowego pakowania i oczywiście wreszcie mam konkretną maszynkę do mielenia mięsa. Jak dotrą ostatnie sitka do niej, będzie pierwsza próba robienia paróweczek, które uwielbia moja wnuczka i cała reszta domowników. Na koniec miesiąca mam zamówione pół świnki dziewczynki i poważny zamiar zrobienia parówek, frankfurterek i polędwicy łososiowej długo dojrzewającej. Zresztą mam jeszcze kilka pomysłów na jesienne wędzenie na zimno i oczywiście bankowo je wypróbuję.
5 listopada 2021
Przerwa, a może tylko wolniej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz