28 sierpnia 2021

Długi weekend i głupota czy odczłowieczenie?

Rozpoczęliśmy weekend +1, czyli od soboty do poniedziałku włącznie. Czasem tak bywa, że nawet nie znam powodu wolnego, znaczy jest dzień wolny, tym razem poniedziałek czyli świętowanie późnego lata z woli królowej. Inna sprawa, że w poniedziałek jest kilka świąt światowych jak np Międzynarodowy dzień wina Cabernet (International Cabernet Sauvignon Day), Międzynarodowy dzień rekinów wielorybich (International Whale Shark Day), Międzynarodowy dzień pamięci osób zaginionych (International Day of the Victims of Enforced Disappearances), więc mamy co świętować, a jak to już każdy zdecyduje wg własnej woli. Ja będę świętowała z tabletem w rękach projektując moje pierwsze domki do bombek od A do N albo i jeszcze więcej jak potrafi po polsku dokończyć moja wnuczka. Zbieraczka kamieni ćwierć i pół szlachetnych i nawiedzona wielbicielka IT i nauk ścisłych. 
Ale dzisiaj nie o tym chciałam. Sobota zaczęła się kuchennie, czyli śniadanko kawka i każdy robi co uważa za słuszne, czyli dwójka pojechała do lasu na kurki, a dwójka wylegiwała się w łóżku. Nie muszę mówić, że w łóżku wylegiwały się leniuszki, babcia z wnuczką, ale tylko do czasu kiedy wróciły pracusie z grzybkami. Wstałam, obrałam i przesmażyłam na masełku, żeby jutro była zupa kurkowa i trochę grzybków do zapiekanki. Dziś jak zwykle fish&chips z górą surówki z zielska i fety, czyli popisowy numer córki. A jutro ja się bawię w pichcenie, a przy okazji kilka słoików zamknę na jesienne słotne dni. Miodówka już pozamykana w słoju, czeka na buteleczki specjalnie do alkoholu domowego. Mam jeszcze trochę pomysłów na nalewki z leśnych owoców, ale zobaczymy co nam w oko wpadnie i na będziemy mieli ochotę. 
Nie mam siły pisać o polityce, o moim kraju i o moim stosunku do tego co wiem od najlepiej zorientowanych. Wolę wchodzić od czasu na strych i przeglądać pudła z tym co szkoda wyrzucić i ustawiać w jednym miejscu, bo mamy już obietnicę, że dostaniemy cynk o zbiórce dla uchodźców, których trochę miasto przyjmie, czyli coś koło 20 rodzin. Tyloma nasze miasto spokojnie się zaopiekuje tak jak poprzednio. Norwich to godne i wspaniałe miejsce do życia, które właściwie pokochałam od pierwszych tygodni tutaj. Muszę przyznać, że córka pobiła mnie w wybieraniu dobrych miejsc do życia, tak jak ja pobiłam ojca w tej sztuce. A było tych miejsc kilka i jest co porównywać. Od małych miejscowości w Polsce, przez przedmieścia Warszawy po wybrzeże Bath, Londyn po nasze ukochane Norwich. Co prawda córka mówi, że jeszcze na angielskiej wsi nie mieszkałam i znając moje zamiłowania, chce mnie jeszcze namówić na village, ale zobaczymy co los przyniesie. 
No dobra, uchodźcy, po raz kolejny nie potrafię zaakceptować podejścia niektórych ludzi w kraju do tematu uchodźców. Zacznę od mojego własnego podejścia do tematu niespodziewanych gości, których miałam w swoim życiu trochę i czasem mocno mnie to zirytowało. Jak dzwonek do drzwi mamy z rodziną, którą sobie zaprosiła ze stanów, a po dniu stwierdziła, że ma dość i przywiozła mi z tekstem: 
- im nic nie smakuje, zrób coś z nimi, bo ja zwariuję!
To było zamiast dzień dobry... Na moje pytanie czy spróbowała z nimi zrobić zakupy i wspólnie coś upichcić, machnęła ręką i rzuciła do Jurka:
- zrobisz mi kawy - no i już miała problem z głowy...
Tak, że takich gości też miałam i mimo, że nie były to niespodzianki jakie lubię, temat ogarnęłam, o gości zadbałam i głodnego z domu nie wypuściłam. Tak mnie ktoś, gdzieś po drodze nauczył, że ludzi się szanuje i o ludzi należy dbać z należytym szacunkiem. Poza tymi, którzy nie potrafią podziękować słowem, uśmiechem czy uściskiem dłoni. Takich też znam i nie o nich dzisiaj będzie. Dzisiaj o uchodźcach z Afganistanu, gdzie rozgorzała wojna i jedyną drogą ucieczki na dziś jest lotnisko w Kabulu, które 30 czy 31 sierpnia ma zostać odbite i te drzwi na świat się zatrzasną, a rozpocznie masowe zabijanie. Co do tego nikt nie ma najmniejszej wątpliwości.
Garstka dosłownie garsteczka uchodźców znalazła się na granicy z Polską i tu zaczyna się moje rosnące obrzydzenie do mojego kraju. Skąd ono się bierze? Tylko z obserwacji działania naszego rządu i podległych jemu ministerstw z ministerstwami mundurowymi na czele. Tak, moje chłopy w rodzinie nosiły mundury, dziś już wszyscy w stanie spoczynku i mają szczęście bo gdyby ten mundur nadal nosili, to musieliby mnie zablokować na telefonie, a tak mogą tylko tak jak ja wkurzać się na postępowanie mundurowych. Na tym mundurze jest orzełek w koronie i całe życie słyszałam jakie to istotne dla Polaka, z czym to się wiąże i dlaczego mundur to szacunek dla niego i dla tego co go nosi. Etyka, prawo, kultura i takie tam na dzisiaj bzdety, jak czytam w tekstach pisanych lekką ręką przez dzisiejszych 30 latków i nawiedzonych kościółkowych wyznawców księdza. Nie wierzących, bo ci zawsze wiedzieli gdzie zaczyna się wiara, a gdzie nauka i etyka. Dziś jest sagan pełen frazesów o patriotyzmie wyznawany przez ledwie trzymającego się na nogach wyznawcę WOTów i innych stowarzyszeń głupoty wszelakiej.  Poczynając od godła na majtkach czapkach i flagach, bez elementarnej wiedzy o tym gdzie i co można, a gdzie jest to zwyczajne nadużycie, po race, obelgi w stosunku do ludzi, których nie rozumieją, nawet nie próbują zrozumieć, bo w grupie można wywrzeszczeć bezkarnie każdą głupotę, zwłaszcza, że maseczka niby covidowa zasłania lico tęskniące za rozumem. Tak ten mój kraj postrzegam po ostatniej wizycie w Polsce mojego dziecka i jej opowieściach, co się zmieniło od mojego ostatniego wyjazdu. 
Czy ktoś mi wytłumaczy, czym zagraża 37 milionowemu państwu kilkunastu
czy kilkudziesięciu emigrantów z komórką czy ostatnią walizką, ledwie trzymających się na nogach? Czyżby mój kraj padnie na pysk i się już nigdy nie podniesie, gdyby pomógł tym ludziom? A może te dzieciaczki obciążą system opieki zdrowotnej i nie znajdzie się w kraju kilku lekarzy, którzy bez pieniędzy za dziękuję przebadają i pomogą tym ludziom? Też chyba nie, bo wokoło tych ludzi stoi banda mundurków (z orzełkami) ale bez wizytówki jak to noszą prawdziwi żołnierze, bez dystynkcji i bez odpowiedzialności, chowający się jeden za drugiego jak gówniarze w piaskownicy udający hersztów podwórka. Cóż, nie wejdę w politykę Łukaszenki, Putina czy Kaczyńskiego, bo to poniżej mojego honoru. Po prostu wstyd mi za ludzi, którym gładko przez gardło przechodzi nienawiść do uchodźców i do ich tragicznej sytuacji. Odczłowieczenie czy tylko głupota wtłaczana na wielu płaszczyznach w głowę? 

Brak komentarzy: