Dzisiaj będzie trochę piaskiem w oczy naszej służby zdrowia.... Do porannej kawy listonosz przyniósł mi list w białej kopercie z napisem private. Zawsze mam ten dreszcz przy otwieraniu takich kopert, bo .... może o czymś zapomniałam, może czegoś nie zauważyłam i nieświadomie nabroiłam. Dość powiedzieć, że nie potrafię się nauczyć od dziecka, że nikt tu nikogo nie chce skrzywdzić, więc mam się wyciszyć. Obawa zostaje.... No ale otwieram kopertę, a w niej zaproszenie na scana przed wizytą u lekarza. Co prawda w listopadzie lekarz mówił, że wyśle mnie w przyszłym roku na scan żebyśmy się nie zastanawiali, czy wszystko ok, tylko mieli pewność, ale myślałam o końcu roku, a nie kolejnej wizycie. No ale jak to mówią, mój lekarz wie co robi, dlaczego robi i że nie lubi niczego przegapić, bo pacjent to najważniejsza osoba w tym całym bałaganie. Bardzo lubię mojego lekarza i mam do niego 200% zaufania w temacie raka. No ale wracam do listu z zaproszeniem na scan.... Malwina spojrzała na list, w kalendarz i zaklęła siarczyście.... Środa jest tym dniem kiedy to ja pomagam mojej córce. Ona wyjeżdża często z domu przed szkołą, a wraca bliżej osiemnastej niż piętnastej. No więc ten dzień i skan w południe w żaden sposób nie pasują nam. No to telefon do szpitala pod nr kontaktowy i bez problemu zmiana o dzień. Ufff kocham mój szpital, nie jestem szczęśliwym człowiekiem z powodu raka, ale jestem szczęśliwa z powodu procedur, którymi jestem otoczona. Miałam w tym wszystkim dużo szczęścia....
No ale najważniejsze, że jest dobrze, że daję radę dostosować się do tego wszystkiego i nawet czuję się w tym dobrze. Może nie zawsze komfortowo, ale na tyle dobrze, że cieszę się życiem na ile to tylko możliwe.Jedyne co mnie w tym roku mocno wkurzało, to ilość grypowych epizodów. Ale jak to mówi moje dziecko, na odporność trzeba popracować dłużej niż dwa sezony...
No ale najważniejsze, że jest dobrze, że daję radę dostosować się do tego wszystkiego i nawet czuję się w tym dobrze. Może nie zawsze komfortowo, ale na tyle dobrze, że cieszę się życiem na ile to tylko możliwe.Jedyne co mnie w tym roku mocno wkurzało, to ilość grypowych epizodów. Ale jak to mówi moje dziecko, na odporność trzeba popracować dłużej niż dwa sezony...