12 marca 2019

DK - English for everyone na każdym poziomie.

Jakoś tak ostatnio się porobiło, że na pisanie bloga nie zostawało czasu. Dobrze to czy źle, trudno powiedzieć, ale zauważyłam pewną prawidłowość, kiedy życie staje się bardzo interesujące, to zostaje mało czasu na jego opisywanie, a kiedy staje się ślamazarne i leżące to tego czasu gwałtownie nam przybywa.
Pewnie już się domyślasz, że znowu trafiła mnie grypa i mam w pip i jeszcze więcej czasu wolnego zalewając grypę wszystkimi dostępnymi specyfikami z kraju, ze świata i wynalazkami w rodzaju czosnek, imbir świeżutki, miód prosto z pasieki, czosnek prosto z ogródka i lemsipy, aspiryny, witaminy zioła i reszta medykamentów. Efekt jest taki, że leje się ze mnie jak się lało, gardło boli z mikrymi przerwami między jednym wlewem ziółek a kolejnym, temperatura jest idealnie stabilna na poziomie 36 i starczy, ale głowa jeszcze nie boli a co za tym idzie, mogę pisać i uczyć się zupełnie bezkarnie.
Więc obstawiłam się pakietem książek do nauki i piszę bloga ;))
O czym by tu napisać.... No dobra, zaliczyłam pierwszy semestr angielskiego w College City Norwich w pierwszym podejściu i przygotowuję się do kolejnego semestru. Drugi semestr zbiegnie się pewnie z moją sześćdziesiątką w czerwcu, ale żeby byłą jasność, nie jestem najstarsza w tej szkole i bardzo dobrze się czuję w tej atmosferze akceptacji. Grupę mam wspaniałą, jest nas coś około 12-13 osób i budujemy fajnie przyjazne relacje. Już nie powiem, że to dzięki mojej grupie odświeżyłam sobie wiedzę o świecie, ale dosłownie na każdych zajęciach poznaję ile rzeczy można robić inaczej, na ile spraw patrzeć z innego punktu widzenia. To równie ciekawe doświadczenie, jak sama nauka angielskiego.
Coś o nauce...




Idzie mi powoli i nie zamierzam się strasznie spieszyć, bo po pierwsze jest jeszcze życie poza szkołą, czyli wnuczka i jej edukacja, dom, bo tutaj wszystko musi być tak, żeby chciało się tu z przyjemnością wracać i moje hobby na które też potrzebuję czasu i weny. No ale codziennie chociaż na kilka minut siadam do angielskiego i swoimi metodami robię malutkie kroczki. Ostatnio trafiłam przez przypadek na książki serii
 DK English for everyone. Co mnie w nich urzekło? To że nie ma w nich ani słowa po polsku, a jednak da się z nich uczyć na elementarnym poziomie. Odpuściłam sobie podręczniki Level 1 Beginner i wzięłam level 2 i 3, a do tego Gramatykę i Słownictwo, a także Idiomy. Piękne jest to, że nie potrzebny jest lektor do nauki, bo całość wymowy jest w małym programiku na komórce, a podręcznik na kolanach. Jest mnóstwo ćwiczeń świetnie ułożonych w działy. Słownictwo jest poukładane tematycznie i grupowo. Po prostu jeśli chcesz się uczyć angielskiego samodzielnie i tak jak ja na dzisiaj masz trochę elementarnej wiedzy o języku, to jest to wspaniała pomoc. Dla mnie bardzo ważna, zwłaszcza kiedy tak jak dzisiaj na zajęcia nie mogę, a uczyć się chcę.... To że frekwencję szlag trafił, bo już drugi raz opuszczam zajęcia, to jedno, ale nie mogę sobie pozwolić na zaległości, bo ..... oczywiste, że chcę mówić w języku tubylców i już.

Dorzucam zdjęcia kilku stron z książek, żeby zobrazować na czym polega taka nauka a w linku do wydawnictwa jest link do programu na komórkę. Nie to, żebym kogoś namawiała do nauki angielskiego, bo sama latami omijałam ten język jak zarazę, ale gdyby ktoś był zainteresowany, to słowo, że warto. Na książki warto polować na ebay.com bo ceny bywają często bardzo zachęcające, a czasem mocno odpychające, więc warto poszukać tych w okolicach 10 funtów. Książki mają dobre recenzje nauczycieli angielskich uczących w szkołach obcokrajowców.  To tyle zachwalania.
A zapomniałam napisać, mam stałą rezydenturę.