27 października 2018

Storczyki i moje odkrycia.

Już jakiś czas zabieram się do tego wpisu. Storczyki co jakiś czas trafiają na nasze okno i różnie z nimi bywa. Część pada po dwóch miesiącach i jeszcze jakiś czas są te zielone liście, ale marnie nam wychodziło pędzenie kolejnych kwiatów, aż do momentu pewnej rozmowy w sklepie i dzielenia się swoimi doświadczeniami. Moje odkrycie tego sezonu, to była sól gorzka EPSOM. Przeczytałam na stronach ogrodników, że pobudza rośnięcie roślin w ogrodzie. I wystarczy trochę wziąć w garść soli i po podsypywać pod roślinami a zazielenią się i zmężnieją. Potwierdzam, to działa. Ale to nie koniec bo jeśli używacie spryskiwaczy, a macie problem ze ślimakami bez skorup, u nas to była zmora od kilku lat, a z chemią wolałam jednak uważać, to w tym roku wzięłam z soli Epson i zrobiłam taki bardzo delikatny roztwór. Kto próbował soli Epsom, ten wie, że siarczan miedzi ma tak obrzydliwie gorzki smak..... że moje założenie się sprawdziło. Ślimaki się wyniosły, a trawnik zagęścił się tak bardzo, że nasza kosiarka spalinowa miała poważne problemy, żeby wbić się w trawnik i zrobić ładny, równiutki dywan. Co zrobiłam jeszcze? Spryskiwać z roztworem i nasze drzewka, stara śliwa co roku miała mnóstwo owocu, który równo z dojrzewaniem był mocno atakowany przez robaki, więc postawiłam podest pod drzewkiem i zaczęłam opryski naszych śliwek z nadzieją, że mimo częstych deszczyków, coś z goryczki zostanie na owocach i robaki poszukają innych miejsc do życia. Resztkami rozwodnionego roztworu podlewałam kwiaty doniczkowe. Mogę się mylić, bo to pierwszy rok moich doświadczeń z solą Epsom, ale rośliny wróciły do domu bez śladu pchełek, meszek czy mszyc. W mojej opinii to zasługa gorzkiej soli. No ale wracam do rozmowy w sklepie. Kiedy spotykam się z ludźmi, lubię pogadać i zazwyczaj nie są to rozmowy o pogodzie a raczej w nawiązaniu do tej właśnie chwili. A że pojechałam do sklepu po ogórki, które już nie patrząc skąd są przywiezione, byle były gruntowe i świeże podzieliłam się tym strasznie gęstym trawnikiem i sposobem na osiągnięcie takich efektów. W zamian dostałam przepis na kwitnienie storczyków. A że nie należę do ludzi, którzy trzymają wszystko dla siebie to słuchajcie i jak macie jakiegoś marnego storczyka pod ręką serwujcie mu od razu kąpiel, najlepiej taką 12 godziną. A jak to zrobić?
Po kolei:
1. bierzemy 1-2 ząbki czosnku i zgniatamy do jakiegoś szklanego pojemnika odpornego na temperatury. Nie musi być wielki, bo później nasz wywar rozcieńczymy wodą. Co do wody nic nie podpowiem, bo ja używam wody z kranu i nie mam osadów na korzeniach ani na doniczkach. Chyba mam dobrą wodę, ale każda/każdy z was jeśli ma storczyki to ma i swoje doświadczenia co do wody.
Zgniatam te dwa ząbki razem z łupinką i razem z nią zalewam wrzątkiem. Zostawiam do ostudzenia, albo i nie, zależy ile mam czasu.
2. Storczyki w moim wypadku zbieram z całego domu, bo każdy u nas próbował już je reanimować i odbywa to się z różnym skutkiem, ale kwiaty nadal są wielkim wyzwaniem. U mnie w miskę taką koło 30x25 wchodzi 6 doniczek storczyków i tyle ich upycham w tej misce.
3. Teraz przecedzony czosnkowy wywar rozcieńczam wodą i wlewam do miski, uzupełniam wodą pod krawędź doniczek i zostawiam w tym naparze na noc. Rano, doniczki wracają do swoich osłonek. Za kolejne ok 10 dni kolejna powtórka. Na razie za mną dwie kąpiele i zdychające gałęzie z wiotkimi kwiatami są sztywne, mocne i nie zamierzają tracić tych kwiatów. Liście trochę dotknięte słońcem i podsuszone nabrały mięsistości.... Po prostu podzieliłam się z Wami i będę kontynuowała moje zabiegi, a jak zadziała/nie zadziała dam tutaj dopisek, żebyście mogli zweryfikować informacje.


Oczywiście storczyki też co którąś kąpiel spryskuję od góry poza kwiatami słabym roztworem soli Epsom. Dlaczego podkreślam, że zawsze słaby roztwór? Bo kilkukrotnie przeczytałam o ogrodnikach którzy dali jak innych nawozów więcej i efekt jest odwrotny, więc lepiej mniej niż za dużo.