15 września 2018

Nowy rok szkolny na start.



Uzupełniam zaległości na blogu, więc proszę się nie dziwić, że daty są niezupełnie takie jak powinny być. Niektóre notatki piszę na raty, często kilka dni, bo po prostu kiedy kładę się do łóżka, już nie mam siły myśleć o notatkach. A poprawianie błędów po kilku dniach robi niezłego doła, że aż tyle ich potrafię już wsadzić w jeden tekst. No więc tym razem mamy późne popołudnie i jest szansa, że ta notatka dzisiaj trafi w sieć.
Ostatnie kilka tygodni to był jeden niezły Sajgon z którego udało man się wyjść całkiem zgrabnie na prostą. Ale zacznę od początku. Malwina zmieniła pracę po tym jak w poprzedniej zrobiła rewolucję, a po rewolucji zobaczyła co jeszcze jest pod podszewką. Zdrowiej było zmienić całkowicie klimat i dać sobie spokój z naprawianiem świata. Nowa praca to oczywiście nowe wyzwania, a to lubi bardzo i wygląda na to, że trafiła w pracę uszytą na jej rozmiar i rozmach. Na dzień dobry służbowe auto, takie do którego po tygodniu wrosła korzeniami i widzę po kochała. Do tego zabawki takie jak laptop i komórka, bo firma stawia na bardzo dobrą logistykę. Perspektywy też godne, ale na razie zaczyna układać wszystko pod swoje wyobrażenia i to jak ona sobie wyobraża pracę z ludźmi. Ma pełne poparcie szefowej, która postawiła na jej plan działania. Zapowiada się ciekawie, a ja chętnie będę kibicowała jej rozwojowi. Zresztą sama też wróciłam do szkoły. I po pierwszych zajęciach muszę powiedzieć, że to była dobra decyzja. Usłyszałam, że założeniem tej szkoły, jest przygotowanie swoich uczniów/studentów do poziomu wszystkich studiów na UAE w ciągu 4 lat od zera. Zakładałam jeden rok nauki, ale zobaczymy, bo brzmi kusząco. No i kolejny temat, to temat mojego auta. W marcu kupiłam za namową dzieciaków land rovera. Maciek zobowiązał się, że doprowadzi mi go do stanu igła. I .... nie ważne. Poradziłam sobie jak zawsze, auto przeszło MOT, Jurek nauczył się sporo z mechaniki samochodu. A ja ... ja nauczyłam się, że ludzie potrafią dać ciała po całości. Czyli jestem mądrzejsza o kolejne doświadczenie. Tak więc mam znowu sprawne auto, mogę jeździć na zajęcia.
Mam wielką ochotę dołożyć jeszcze jeden dział u góry strony. Będzie ściśle związany z Malwiny pracą, ale chciałabym to tutaj mieć, bo dotyczy instrukcji postępowania z już niesamodzielnymi ludźmi jakimi wszyscy z nas wcześniej, czy później się staniemy. Nie wiem czy to dobry pomysł, ale czytając z jakimi problemami borykają się ludzie, myślę, że warto.
Ktoś powie, no i w czym ten brak czasu.... No tak, rano trzeba odprowadzić dziecko do szkoły, później ogarnąć dom, zrobić trochę zapraw, żeby się nie zmarnowało co wyhodowaliśmy w ogrodzie, zrobić jakieś zakupy, obiad, odebrać młodą, w międzyczasie ustalić plan na kolejny dzień, paść na nos i kolejny dzień, a w międzyczasie szkoła, jakieś własne crafty, jakiś spacer, bo kilometry wypada wychodzić, wysłuchiwanie domowników, bo z kimś muszą przegadać swoje tematy itd i noc człowieka zastaje z książką na twarzy i dwiema stronami przeczytanymi przy włączonym świetle. Na szczęście ma być lepiej. Ale do chwalenia lepiej jeszcze poczekam.
Ale zapomniałam napisać o szkole. Tutaj Collage nie ma ograniczeń wiekowych, w każdym wieku możesz zostać studentem każdej szkoły, no może do Infant School czy Junior School są jakieś ograniczenia wiekowe, ale tą szkołę robi się do 10 rż. No więc w Collage dostaje się identyfikator, konto mailowe i teczkę z materiałami do uzupełniania kolejnymi materiałami ze szkoły. Konto mailowe ma cały pakiet office dla studentów i wtyczkę do wyników z egzaminów. Niby nic, a nieźle ułatwia oddawanie prac. Poza tym co jest inne? No i teraz mam problem, bo musiałabym napisać ... wszystko... Collage to rodzaj naszego technikum czy policealnych szkół, tyle że jest to tutaj dość szeroki pakiet zawodów, z których można dostać dobry certyfikat zawodowy. Wymienię kilka które tutaj widziałam: mechanik samochodowy, lakiernik, fryzjerka, kosmetyczka, masażysta, muzyk, pracownik opieki, kelner, kucharz, cukiernik, rękodzieło, muzyk (wezmę folder i dopiszę).  Bardzo szeroki jest zakres zawodów i są to zawody, po których bez problemu dostaję się pracę na tutejszym rynku pracy. Język angielski jest tutaj uczony w blokach rocznych, z kilkoma egzaminami w ciągu roku. To taki zarys. Campus  ma pięć kawiarenek, restaurację, jadłodajnię, sale do jogi, dość rozbudowane spa, zakład fryzjerski, salę fitness, siłownię, całość jest otwarta od rana, do późnych godzin wieczornych. Każde z tych miejsc wykorzystywane jest w pełni tak do nauki, jak i do zarabiania pieniążków. Ceny są bardzo promocyjne dla wszystkich uczniów, a uczeń, to po prostu identyfikator na szyi.  Wszystko prosto, wszystko nastawione na bardzo praktyczną naukę logistyki i kształcenie przyszłych pracowników nie tylko zawodowo, ale też praktycznie. Czyli osoba kończąca taką szkołę, może nie tylko pracować w dużych salonach i szlifować swojej umiejętności, ale również jest przygotowana kompleksowo do założenia własnego biznesu. Porównując nasze systemy edukacji i ten ... no dobra, nie będę porównywać i narażać się, bo usłyszę, że Polak więcej potrafi. I tak, w wielu wypadkach potrafi dużo więcej, tylko czy aby na pewno ze szkoły? ;-)
A na koniec... chyba poproszę o zaciśnięcie kciuka za mnie. Bo 2 października zmierzę się kolejny raz z życiem. Nie wiem dlaczego, ale te daty skanów wykluczających/potwierdzających komórki rakowe bardzo mnie nadal irytują. Wiem, że to irracjonalne z mojej strony, bo kontrolować należy, ale te dni od skanu do wizyty u doktora są dniami zwątpienia. I o ile nie mam problemu z całą resztą dni w roku, to te dwa tygodnie czekania na wizytę są irytująco denerwujące.