27 maja 2018

Babcia też jeździ Land Roverem.....

Kiedy życie płynie jak wodospad i nie masz czasu zatrzymać się i napisać co się dzieje. A dzieje się, dzieje. Przede wszystkim mam kolejne auto, czyli musiałam ustąpić córce i zdecydować, czy chce jeździć z wnuczką, czy sama. Jasne, że chcę jeździć z wnuczką. Bardzo chcę jeździć z moim skarbem.
- Więc mamusiu musisz wymienić auto, bo Dominika nie będzie jeździć bez dachu tym naleśnikiem, szorując tyłkiem po asfalcie.
Przesadziła mocno, ale co miałam robić. Zgodziłam się na Land Rovera, pod warunkiem, że będzie miał zdejmowany dach i troje drzwi. Kolor bez większego znaczenia, poza tym, że nie ma być różowy, czerwony, czy koloru spranych gaci. Najlepiej jakiś popiel, grafit, byle nie czarny. W temacie decydowania jakie to ma być auto, oczywiście uczestniczył Maciek, bo do kogoś wypada mieć zaufanie w temacie aut, a z Maćkiem jakoś całkiem spoko się dogadujemy. Nie wiem dlaczego, nie wiem jak ale szybko poszło i auto stanęło pod domem. Moje pierwsze wejrzenie na nie było lekko dołujące. Charczał, wyglądał i ... słowo, bałam się jak to się skończy.

Kiedy byłyśmy w Polsce, Maciek walczył z silnikiem i doprowadzeniem wszystkiego co pod maską do poziomu wzorcowego. Udało się kilka dni po naszym przyjeździe, ale nadal wyglądał jak obraz nędzy i rozpaczy. Maciek stwierdził, że mam po prostu poczekać i jak bardzo chcę to dostanę do mycia plastik, jak do niego dotrze. Na razie mogę zamknąć oczy. Otwierałam oczywiście jedno oko przechodzą i spoglądając na mój obraz nędzy, ale starałam się nie myśleć negatywnie o pomyśle dzieci na auto dla babci. No i tak minęły ze trzy tygodnie, aż auto zaczęło pachnieć i wyglądać. Dzisiaj już mogę w nie wsiadać bez obaw i testować, żeby wszystko co ma wyleźć, wylazło blisko domu i najlepiej jak Maciek ma wolne i może podjechać. Co jest fajnego w autach w UK, czego nie ma w Polsce. Po pierwsze ubezpieczenie, o tym już jakiś czas temu pisałam, że jego cena wpływa w pewnym stopniu na prędkość na drodze. Ale nie o tym. Miałam ubezpieczenie na moje MG gotowe do sprzedaży, a ponieważ jednej dupy do dwóch aut nie wsadzisz, więc zamieniłam ubezpieczenie MG na ubezpieczenie Land Rovera. Rożnica koło 10 funtów, więc nie zabija. Po drugie ponieważ MG już jeździć nie będę, więc mogę go wystornować na stronach gov i tym samym nie muszę płacić za niego podatku drogowego. Tak samo można zrobić z autem, które poszło do mechanika a naprawa trochę potrwa, albo kiedy kupuje się auto do pełnej renowacji, czyli dopóki nie chcemy autem wyjechać na drogę, nie musimy płacić za nie podatku drogowego. Uczciwie?
No więc na dzisiaj mam gotowe do użytku, na etapie testów auto i prawo jeździć z wnuczką na zakupy i gdzie nam się tylko zachce. Mi zostało przyzwyczaić się do innych gabarytów i faktu, że to jednak już nie ukochana pchełka, tylko coś bliższego czołgu. Ale czego się nie robi dla ukochanej wnuczki i wspólnych wypraw.