9 marca 2018

Flight to Poland in April

Huraaaa!!! Znalazłam swój skrócony odpis aktu małżeństwa. Uff co za ulga, za  to utknęłam na próbie stworzenia profilu zaufanego, który teoretycznie pomaga obywatelowi polskiemu załatwiać zdalnie sprawy urzędowe, czy występowanie z wnioskiem o dokumenty itd. Korespondencja z infolinią trwa i pewnie za trochę dowiem się, że nie da się, bo..... ale sprawdzę kamienistą drogę i może.... stanie się cud....
A po drodze moje dzieci rozłożyły się grypowo. Oboje chodzą z kieszeniami pełnymi leków, ja przy nich zaczynam czuć dziwne drapania w gardle i bóle głowy. Ale ktoś musi ugotować, ktoś musi ogarnąć rzeczywistość i zadbać, żeby ster stał prosto i wyznaczał kurs najlepszy z możliwych.
Wczoraj udało nam się zabukować bilety na loty, oczywiście nie z naszego lotniska, bo tutaj zrobiło się szaleństwo cenowe, no ale najważniejsze. Mamy bilety na lot do Polski i z Polski do domu. Mamy dach nad głową w Polsce i transport na lotnisko i z lotniska po stronie angielskiej.
Mam przestawiony termin skanu z kontrastem na 29 marca, dzięki mojemu najukochańszemu panu doktorowi i mam prawie pół roku bez leków na depresję, czyli jestem na dobrej drodze do realizacji marzeń...
Nawet moja waga pozwala mieć nadzieję, że jeszcze będzie dobrze. Tak, to wszystko dzięki pomocy mojej córki i dzięki wsparciu Maćka, który chyba trochę mnie lubi bo tyle dobrego wsparcia i pomocy dostaję od niego.... a kiedyś.... no ale wszyscy się uczymy życia i wszyscy wyciągamy wnioski z własnych błędów.... Chociaż może nie wszyscy, ale mój team od dawna to potrafi a i przy okazji dobre duchy nad nami czuwają, więc może i teraz.

Jutro postaram się zrobić wersję testową ciasta na urodziny Dominiki, więc postaram się wstawić tutaj przepis na mojego torcika dla tych co nie tolerują owoców, dżemów i kremów maślanych, a teraz wracam do angielskiego. Przepadła mi lekcja angielskiego w środę, a i ta w poniedziałek stoi pod znakiem zapytania, więc trzeba przygotować się i zaskoczyć troszkę Liz pracą własną.