28 września 2017

Jesienna refleksja.

Taka myśl mnie dopadła dzisiaj. Całe życie starałam się pomagać wszystkim w koło zrozumieć, poukładać, stworzyć, wymyślić, rozwiązać i nawet dziękuję z tego nie otrzymałam.
Dzisiaj korzystam z pomocy wielu dobrych ludzi. Zupełnie nowych, czasem własnie tych z którymi swego czasu w żaden sposób nie było więzi, nawet przyjaźń była taka kudłata i kanciasta.  A dzisiaj... dzisiaj mam kilka przyjaźni o wartości nieprzeliczalnej na żadne pieniądze. Wielu znajomych, z którymi sobie nie przeszkadzamy, ale często podrzucamy sobie pomysły, pomagamy czasem coś zrealizować, czasem spotykamy się po to żeby dobrze spędzić razem czas.
Wszystko się pozmieniało. Przede wszystkim ja się zmieniłam, nie w poglądach zasadniczych, bo uczciwość, prawda i rozum nadal ma dla mnie znaczenie. Ale odeszłam od wychowywania tych, którzy wcale nie chcą się zmieniać, jedynie marzą o zrzuceniu na mnie niewygodnego bagażu. Nie skupiam się na tych, którzy wielokrotnie pokazali mi jak bardzo jestem dla nich mało istotna, ale świetnie nadaję się do wyręczania innych.
Na dzisiaj nauczyłam się stawiać ściany wysokie i dźwiękoszczelne, żeby wykorzystać każdą chwilę jaką życie mnie obdarza. Przede wszystkim bardzo cenne są dla mnie te chwile, kiedy moja kondycja daje radę podołać pomysłom moich kochanych dziewczyn. Każda chwila z nimi to bardzo cenna dla nas chwila. Dziwne jest to, że był czas, kiedy między córką i mną był gruby mur i mnóstwo złych emocji, emocji o wartości, o wybory dróg, o samo krzywdzenie, o wszystko co można sobie wyobrazić... a dzisiaj.... po wszystkim co przeszła ze mną, po wszystkim co musiałyśmy sobie przegadać, poustalać, bo trudno było powiedzieć, co będzie za miesiąc, czy dwa.... i to przegadanie, ten czas otwartości aż do bólu, rozwiązał wszystkie supełki, o które się potykałyśmy na drodze dochodzenia do dorosłych relacji córka<=>matka i na dzisiaj po prostu dotarłyśmy do relacji przyjaźń, wsparcie w obie strony, ale oczywiście i umiejętność rozmawiania o wszystkim, a przynajmniej prawie o wszystkim. Bez zdziwienia, bez zadęcia ani rodzica, ani dziecka. Jeśli tak wyglądają dorosłe relacje z własnym dzieckiem, to ja życzę wszystkim takich uczciwych relacji opartych na wsparciu, na przyjacielskim pogadaniu o ewentualnych skutkach, jak pytają o zdanie, błądząc...  
A dzisiaj wstałam o siódmej rano żeby wypić filiżankę kawy z córką, przed jej pracą. Mąż poza domem, więc kawę robiła córeczka. Rano usłyszałam, że w tornistrze są pieniążki na lunch, rzeczy do ubrania są na biurku, więc młoda da sobie radę. Z babcią nie musi, bo babcia i tak pomoże swojemu skarbkowi.
Córka na siódmą do pracy, Najmłodszą na 8:45 trzeba odstawić do szkoły, później odebrać, bo córka wraca do domu po dziesiątej wieczór. A w ciągu dnia.... jakiś obiad, angielski w międzyczasie na słuchawkach, trochę poleżę i poczytam książki z Polski. Przyszedł piękny pakiet wiedzy w temacie pieczenia domowego chleba, kiszonek itd... Po południu .... jutro chlebki... a w sobotę będę robiła rosół wołowy z wspaniałej wołowiny, Tak, jestem taką normalną babcią, która po prostu żyje w rodzinie trzypokoleniowej i jest z tego życia bardzo zadowolona, bo życie jest piękne a z moim teamem jest ciekawe, twórcze i pozbawione złych emocji, ocen, wymuszania, po prostu toczy się dobrym rytmem z ciekawymi słupkami milowymi na drodze. Czasem tylko zadaję sobie pytanie:
- Jak długo...? - i nie czekając na nasuwające się odpowiedzi, czy gdybanie idę żyć tu i teraz, żeby nie tracić czasu.



Brak komentarzy: