Sobotni poranek po ciężkim i pracowitym tygodniu zaczął się kawą z moją córką, rozmowa o całym tygodniu, o rozpoczęciu nvq3, które chce skończyć do gwiazdki i planach na przyszłość, które zaczynają rysować się bardzo ciekawie.
Co to nvq? to odpowiednik wykształcenia zawodowego w Polsce. Jedynka to podstawówka, później matura, a nvq porównałabym do tytułu technika, tyle że tutaj to nie teoretyczny bełkot oderwany od rzeczywistości, tylko praktyczna wiedza, którą stosuje się regularnie w zawodzie. Dość kosztowna, jeśli chce się robić na własny koszt, ale często pracownicy dostają taką możliwość w firmie. Co da nvq mojej córce? Otworzy drogę na studia, a ponieważ chce studiować kierunek bardzo pożądany tutaj, to jest szansa na dotację, a przy dobrych wiatrach na umorzenie spłaty w całości. To dobre miejsce do życia i tak naprawdę, nie mamy najmniejszej ochoty go zmieniać, chyba że polityka jakoś bardzo diametralnie się zmieni i zmusi nas do zmiany planów, ale na razie nic tego nie zapowiada. I nagle taki przerywnik w rozmowie:
- Mamo, zdecydowali się!!! Będą za godzinę, najdalej dwie i jest szansa że podpiszą umowę. - Już spokojniej wyjaśnia...
- Co? jak? gdzie? - pytam, bo w temacie zdjęć coraz mniej mnie interesuje strona techniczna umów i wszystkiego co się z tym wiąże. Widzę, że moja córka jest w tym po prostu o głowę lepsza ode mnie i mogę spać spokojnie. Mi została zabawa światłem kiedy czasem wpada nam do głowy poćwiczyć coś, czego jeszcze nie próbowałyśmy w praktyce. Czyli sam słodki miodek z fotografii.
- Mamo pamiętasz jak mówiłam, że mam zapytanie czy robię zdjęcia poza Norfolkiem? - Potakuję głową, bo kilka razy już padło takie pytanie. - No to chodziło o Windsor pod Londynem. Kiedyś Was tam zabiorę, ale na razie chyba właśnie tam będę robiła ślub. Pomożesz?
- Jeśli nie muszę z Tobą jechać, to pewno że pomogę - mówię, puszczając oko, bo wiem przecież, że chodzi o opiekę nad wnuczką i kilka naszych dyskusji, żeby upewniła się, że da radę i będzie bardzo dobrze. To ważne dla każdego człowieka, żeby mieć obok siebie kogoś, kto w nas wierzy i jest naprawdę przekonany, że jesteśmy świetni w tym co robimy. Traktuje nas poważnie i potrafi wspierać, nawet wtedy, kiedy coś nam się nie uda. Bo porażki tak jak zwycięstwa wpisują się w życie każdego rozumnego człowieka.
Kocham tutaj mieszkać, kocham ten spokój duszy, że kiedy robisz, co do ciebie należy najlepiej jak potrafisz, nie ma problemu z życiem. Taki dobry klimat dla mojej rodziny.
No i spojrzałam na ten pałac Windsor...... I zatkało mnie, ale na szczęście to nie ślub rodziny królewskiej czy książęcej, więc się aż tak strasznie nie nabiega to moje dziecko ;) No ale te zdjęcia.... tak jestem dumna, szczęśliwa i podziwiam moją córkę za pracowitość, rozsądek i uczciwość. Właśnie tak i cieszę się że ten proces wychowania tak pięknie dla mnie się zakończył.
Co to nvq? to odpowiednik wykształcenia zawodowego w Polsce. Jedynka to podstawówka, później matura, a nvq porównałabym do tytułu technika, tyle że tutaj to nie teoretyczny bełkot oderwany od rzeczywistości, tylko praktyczna wiedza, którą stosuje się regularnie w zawodzie. Dość kosztowna, jeśli chce się robić na własny koszt, ale często pracownicy dostają taką możliwość w firmie. Co da nvq mojej córce? Otworzy drogę na studia, a ponieważ chce studiować kierunek bardzo pożądany tutaj, to jest szansa na dotację, a przy dobrych wiatrach na umorzenie spłaty w całości. To dobre miejsce do życia i tak naprawdę, nie mamy najmniejszej ochoty go zmieniać, chyba że polityka jakoś bardzo diametralnie się zmieni i zmusi nas do zmiany planów, ale na razie nic tego nie zapowiada. I nagle taki przerywnik w rozmowie:
- Mamo, zdecydowali się!!! Będą za godzinę, najdalej dwie i jest szansa że podpiszą umowę. - Już spokojniej wyjaśnia...
- Co? jak? gdzie? - pytam, bo w temacie zdjęć coraz mniej mnie interesuje strona techniczna umów i wszystkiego co się z tym wiąże. Widzę, że moja córka jest w tym po prostu o głowę lepsza ode mnie i mogę spać spokojnie. Mi została zabawa światłem kiedy czasem wpada nam do głowy poćwiczyć coś, czego jeszcze nie próbowałyśmy w praktyce. Czyli sam słodki miodek z fotografii.
- Mamo pamiętasz jak mówiłam, że mam zapytanie czy robię zdjęcia poza Norfolkiem? - Potakuję głową, bo kilka razy już padło takie pytanie. - No to chodziło o Windsor pod Londynem. Kiedyś Was tam zabiorę, ale na razie chyba właśnie tam będę robiła ślub. Pomożesz?

Kocham tutaj mieszkać, kocham ten spokój duszy, że kiedy robisz, co do ciebie należy najlepiej jak potrafisz, nie ma problemu z życiem. Taki dobry klimat dla mojej rodziny.
No i spojrzałam na ten pałac Windsor...... I zatkało mnie, ale na szczęście to nie ślub rodziny królewskiej czy książęcej, więc się aż tak strasznie nie nabiega to moje dziecko ;) No ale te zdjęcia.... tak jestem dumna, szczęśliwa i podziwiam moją córkę za pracowitość, rozsądek i uczciwość. Właśnie tak i cieszę się że ten proces wychowania tak pięknie dla mnie się zakończył.
2 komentarze:
Cudnie :) Czuje się Twoją radość i dumę. Jesteś wspaniałą mamą i babcią. Fantastycznie wspieracie się. To ważne. I najważniejsze... znalazłaś swoje miejsce na świecie, miejsce w którym nikt ci nie mówi jak masz żyć. Powiem tylko jedno ... z ogromnym smutkiem. Nie wracajcie, szkoda życia.
Oj Daria jestem z nich dumna bardzo i kiedy sobie tak porównuję tu i tam to jeszcze bardziej je podziwiam za odwagę i dobry plan, realizowany z wielką konsekwencją. A co do powrotu, to marzy mi się chociaż możliwość jeżdżenia od czasu do czasu do Polski, żeby spotkać się z przyjaciółmi, ale bardzo boję się, że to może się nagle i bez uprzedzenia skończyć. A życie jest najcenniejsze :)
Prześlij komentarz