16 marca 2017

Rodzinnie i nie tylko.

Przyniosłam sobie herbatę i tym razem nie odejdę aż tej notatki nie opublikuję. Cały miniony tydzień był bardzo pracowity. Każdy znikał na wiele godzin z domu, a ja próbowałam ogarnąć moje przydasie i dokończyć prace, które przeleżały w lutym bo nie dało się mokrymi od potu rękoma pracować z papierem, a i media w łóżku, to wcale nie jest dobry pomysł, o czym przekonałam się boleśnie. No ale, jeszcze nadchodzący tydzień będzie pracowity, bo mój pokój jako ostatni w całym domu, czeka na wymianę wykładziny na panele. A mój pokój to sypialnio-pracownia, więc łatwo nie będzie z taką ilością szuflad, półeczek itd. No ale mój kochany team stwierdził, że ja mam zabrać tylko mój stoliczek przydasiowy, a z resztą oni się uporają tak szybko, jak tylko się da i dostanę swoją pracownię z najładniejszą podłogą w całym domku. Więc mogę spać spokojnie.
Spokojny sen jest trochę przereklamowany, bo nawet prozak nie daje zawsze rady z moimi lękami, ale byle do wizyty i życie powinno wrócić do normy, a przynajmniej takie mam dzisiaj założenie i zaklinam rzeczywistość, że właśnie tak się stanie. Tutaj za oknem już mamy swoje 12 stopni w cieniu, a że słońce świeci prawie cały dzień to termometr na tarasie często pokazuje 20 stopni i można grzebać bezkarnie w ziemi. W tym roku zaszalałyśmy z Malwiną i do naszych zbiorów z ciekawych roślin dołączyła magnolia niska. Taka klasyczna jak kwiaty z mojego wykrojnika. Chociaż teraz męczy mnie ta różowa z dużymi kwiatami.... Może jak znajdziemy kawałek wolnego miejsca....
Dotarły również krzaczki szparagów, żebyśmy miały swoje własne zielone szparagi do owoców morza... Zaczęłyśmy od sałatki z kraba i ten przepis zamieszka u nas na stałe, zwłaszcza że pokazuje go kołobrzeżanin z krwi i kości, więc swojak:


Oczywiście przepis na sałatkę polecam. Jest pyszna zwłaszcza ze świeżo ugotowanego kraba. Malwina myśli o akwarium ze słoną wodą w ogrodzie i nurkowaniu, co dobrze wróży naszemu podniebieniu a kiepsko dużym krabom.... Ale jak to mówią, takie życie....
W kolejce czekają dobre przepisy na krewetki, ostrygi, przegrzebki, mule i kalmary, bo te bez problemu można tutaj dostać, a są na liście rzeczy, które chcę spróbować, tak jak rekina prosto z morza, czy sałatę morską. Na razie mam z tym problem natury estetycznej, ale myślę, że do pokonania.
No a że wielkimi krokami zbliża się wiosna, a z nią Wielkanoc, to zakisiłam kapustę i muszę powiedzieć, że to najlepszy przepis na kiszenie kapusty w warunkach domowych. Kapucha jest idealna, cudnie nadaje się na surówki z jabłkiem i cebulką, ale i na kapuśniak, farsz do klusek czy pierogów i oczywiście na bigos, który w naszym domu najlepiej robi Malwina i przyznaję to z całą odpowiedzialnością, chociaż ciężko mi to przychodzi, bo latami mój bigos był pożerany szybko i po świętach wszelki ślad po nim znikał, ale bigos mojej córki nawet mnie powala i bez dokładki nie sposób przejść koło niego obojętnie. Pocieszam się, że moja kapusta gra w nim jakieś tam akordy więc jest dobrze.
A za kilka dni mamy wielkie święto w domu, bo nasza najmłodsza kończy dumnie 7 lat. Przygotowaliśmy na tą okoliczność kilka atrakcji, oczywiście jest godny prezent i babcia musi upiec tort. Ale to nie byle jakie siedem lat, bo jak to określiła pani w szkole: jej mózg przez naukę dwóch języków jest tak wygimnastykowany, że mamy brać pod uwagę różne ewentualności z dalszym kształceniem.... Cokolwiek to znaczy na dzisiaj, najbardziej cieszy mnie jej przypominanie mi, że:

- Babciu, obiecałaś w wakacje nauczyć mnie czytać i pisać po polsku i musisz o tym pamiętać.

No i pamiętam, nawet sobie drukuje powoli pomoce do nauki czytania, bo to będzie szybka nauka. Jakby nie było, tych różnic w literach dużo nie jest, a ona czyta po angielsku Harrego Pottera, co prawda po pół strony, ale sama o tym pamięta... Matematyka sięga powoli słupków i tutaj fajnie sprawdza się papier w kratkę i kropki. Polecam tutaj stronę z papierami do wydrukowania sobie co nam w danej chwili potrzeba. U nas sprawdza się drukowanie papieru do kaligrafii, do matematyki i do rysowania piktogramów w kropki. Genialny wynalazek, który mnie ostatnio wciągnął wraz z projektem Bullet Journal, tak mocno wciągnął, że czekam na zeszyt w kropki, a na razie ćwiczę pisanie na drukowanym papierze w kropki, kratkę, trójkąciki itd. To pozwala odprężyć mózg i zająć go czym artystycznie twórczym. A tym samym zapomnieć o rozmyślaniu nad rzeczami, na które nie mamy żadnego wpływu. To samo cały czas sobie tłumaczę myśląc o moim kraju i uświadamiam że jeśli kiedyś przyjdzie mi do niego wrócić, będę cierpiała katusze z powodu mentalności Polaków, nad którą nie potrafię przejść obojętnie. Dlaczego właśnie tak jest? Często się nad tym zastanawiam i nie znalazłam jeszcze sensownej odpowiedzi. Za to robię trochę porównań i powiem, że pomimo bycia właściwie babcią na pełnym etacie, do tego babcią, która jest na emigracji, czyli musi uczyć się języka, musi robić zakupy, a że piechotą się nie da, to musi być mobilna, musi, załatwiać wszystkie sprawy przy drzwiach, od listonosza, urzędnika, po kuriera, który ma paczkę dla sąsiada, to całkiem nieźle sobie z tym wszystkim radzę. Miasto jest bardzo przyjazne, drogi też, okolica jak dla mnie idealna, bo bez błyskotek, dulszczyzny i bez rasizmu. Takie moje klimaty. Więc tekst, który latami słyszałam, że starych drzew się nie przesadza, mogę między bajki wsadzić. Przesadza się, tylko drzewa muszą mieć mocne podstawy i chęć do życia w nowym miejscu. Jak tego nie ma, to żadne drzewo nie poradzi sobie w nowym miejscu.
I chyba na dzisiaj starczy tego pisania. Prezent na 7 urodziny własnie dotarł wraz z kurierem, więc muszę go chyba schować i zatrzeć wszelkie ślady, chociaż..... to prezent na zamówienie mojej wnuczki, więc chyba jedynie na strychu byłoby poza jej zasięgiem ;)))
ps. nigdy nie sądziłam, że będę w miarę regularnie robiła wpisy na blogu, a tu taki psikus.... Człowiek w każdym wieku się zmienia :D Ale jeśli zmiany to dla nikogo, prócz siebie. Dla nas samych warto się zmieniać, dla innych szkoda wysiłku.... 

Brak komentarzy: