21 sierpnia 2016

Antonówki z table sale.

Nastał czas jabłeczników, szarlotek i owocowych placków. Tutaj w Norfolku jest taki zwyczaj na wsiach, że nadwyżkę z ogrodów pakuje się w torby, stawia koło taboretu przy drodze z kartką, na której jest cennik tego co na taborecie, a obok ustawia się pudełko do wrzucenia pieniążków. Pudełeczko nazywa się trust box, a tego rodzaju sprzedaż to table sale. W ten sposób często kupujemy jesienią owoce do ciasta czy do zapraw, ale także sadzonki na wiosnę, czy sprawdzamy jak smakują konfitury miejscowych gospodyń.
Kilka dni temu mój mąż zadzwonił, że ich sąsiedzi mają duże nadwyżki jabłek, tylko nie wie co to za odmiana. Za dwa funty przywiózł nam kilka kilogramów antonówek i tym samym dzień w dzień mogę sobie testować szarlotki wg najróżniejszych pomysłów, przepisów i wzorów.
Najpierw testuję przepisy z mojego ulubionego bloga ze słodkościami czyli White Plate. Nigdy się nie zawiodłam na przepisach z tego bloga. Podoba mi się twórcze podejście do jedzenia, jak również dokładna gramatura w przepisach. Nie ma mowy, żeby coś nie wyszło. A ja po wstawieniu ciasta do pieca obeszłam ogródek, bo ruszyły po raz kolejny kwiaty na naszym płocie i nie zamierzają przestać kwitnąć. Jeżyna mimo wielu prób jej wykarczowania owocuje jak szalona i pewnie zostanie zrobić dobrą jeżynówkę na jesienne mokre dni. A szczytem marzeń tegorocznego sierpnia stał się bakłażan, który najpierw zaczął kwitnąć jak szalony i z każdej strony, a teraz zaskoczył nas owocami... Po raz pierwszy mam okazję patrzeć jak się zawiązuje owoc bakłażana. A może będę miała okazję zrobić danie z własnoręcznie wyhodowanego bakłażana? Figi rosną wbrew wszelkim zasadom północy.... Czy dojrzeją? Nie mam pojęcia, na razie nabierają wielkości.

Brak komentarzy: