15 lipca 2016

Dzień sportu i dobry nastrój.

Moja głowa nie znosi zmiennej pogody. Po prostu łeb mnie napi...la codziennie w rytm zmieniającej się aury. Wychodzi słońce z tęczą, to włącza mi się piąty bieg, zaczyna padać ulewny deszcz i grzmieć, moja głowa zachowuje się jak odbezpieczony granat gotowy do eksplozji. Trochę to męczące, a i ilość leków przeciwbólowych trochę mnie irytuje, ale bez nich musiałabym oglądać nieba z pozycji horyzontalnej. Coś za coś i do przodu. Pogodo unormuj się i oddaj lato w pełnej krasie.
Ale nie o tym, dzisiaj w szkole był dzień sportu, więc całą rodziną dopingowaliśmy naszą najmłodszą, która sportu jak twierdzi nie lubi. Co do biegania to jasne, że lubi tylko inaczej. Znaczy biegnie z włączonym hamulcem jak na księżniczkę przystało. Za to bieg mam w tym roku nasza mama zaliczyła na drugiej pozycji. Konkurencja była ostra i mimo butów do biegania zakupionych w Stanach i opodatkowanych cłem z powodu szczególnych możliwości, które te buty dają ;))) pierwsze miejsce uciekło o ułamki cali. Za to tata Maciek wziął przykład z Dominiki, albo odwrotnie i na metę dobiegł z włączonym hamulcem wyjaśniając, że musiał, bo tatusiom byłoby smutno, gdyby musieli być ostatni.
Dziadek z babcią czyli ze mną wrzeszczeli dopingując rodzinę jak się tylko dało. I tym sposobem syn naszych przyjaciół zapracował na pierwsze miejsce w całej szkole. Zwyciężył swoją rywalkę i prócz koszulki zwycięzcy, zdobył najważniejszy medal w szkole. Nie ma to jak mieć w teamie zgrany zespół dobrze współpracujący.
I na deser dzisiejszego dnia, dostałam fajne zlecenie za godną stówkę. A ponieważ już zapłacone, a projekt przyjęty to mam najlepszy humor dzisiaj. Pudełka zrobiłam, a od jutra zabieram się za wnętrze i zewnętrze. Trzeba jeszcze jutro skoczyć do Hobbycraft'a i przywieźć kilka papierów i dodatków, a później już tylko zabawa.
 A do tego wszystkiego przyszedł kilka dni temu zestaw do robienia pazurków hybrydowych i pierwsze koty za płoty. Pomalowałam sobie pierwszy raz w życiu sama pazurki i po kilku dniach nadal jest dobrze. Do tego, żeby było bardzo dobrze, brakuje jeszcze kilkanaście razy malowania, ale to fajna zabawa i jak zamówię kolejne kolory, będzie jeszcze fajniejsza.
A z projektów, czeka do dokończenia Travel books, znaczek MG do odświeżenia, ale muszę pamiętać o kupieniu czerwonej farby modelarskiej. Maciek podsunął mi dobry pomysł, jak ten znaczek odświeżyć po craftowemu ;))) Moja kruszyna już jeździ, została tablica do podmienienia, ale przyjdą pocztą za całe 12 funtów i jedna będzie w zapasie. Tu przypomniało mi się, jak jeszcze w Polsce w wakacje ukradł złodziej mi tablice z auta, drobne 300 km od domu. Policjant, który przyjechał przyjąć zgłoszenie o kradzież, uprzedził mnie, że nie będzie łatwo. I nie było..... cała zabawa kosztowała mnie coś koło trzystu złotych. Dzisiaj patrzę, że to już tylko 80 złotych dzięki prawu unijnemu jak sądzę, bo w UK to zaledwie 12 funtów na ebay, a 17 w punktach od ręki na poczekaniu.
W niedzielę cztery baby z jednym siedmioletnim mężczyzną jadą nad morze z siatkami i pewnie nie tylko.... ale to po weekendzie.....
A teraz zabieram się za obrabianie mojej komórkowej twórczości z dzisiejszego dnia sportu.




Brak komentarzy: