I podłączyłam laptopa na patio, zastanawiając się, czy z tych grzmotów coś mokrego się wykluje, czy będzie tak jak teraz, przyjemnie niezdecydowanie, ale z idealną temperaturą powietrza, czy mokro i parno. Stawiam na parno i trudno mi na razie uwierzyć w deszcz dzisiaj. Może później....
Myślę, co jest warte zanotowania dzisiaj tutaj... Na pewno wczorajsza moja wymiana zdań z Lisą. Od kilku dni nie widziałam jej i zastanawiałam się, co jest tego powodem. A tu wczoraj ruszam spod domu po zakupy, bo w sobotę będą dziewczyny, no i zrobię jakiegoś większego Pavlowa z owocami, a tu Lisa wraca do domu, więc macham łapką jak to w zwyczaju na naszej ulicy i zatrzymuję się na kilka zdań. Słyszę że jej wstyd że jest angielką, że wstydzi się za wynik Brexitu, bo nigdy nie przypuszczała, że jej rodacy tak głupio zagłosują. W pierwszej chwili nie rozumiem, ale po chwili do mnie dociera co mówi i dlaczego tak mówi. Lisa ma syna w Niemczech. Tam założył rodzinę, jest inżynierem-architektem wąskiej specjalności. Dobry specjalista od projektowania szpitali nietypowych. Lisa w weekend była u nich i mówi, że podając paszport na lotnisku za każdym razem mówiła, że głosowała za zostaniem bo ma maleńkie wnuczę w Niemczech i chce je jak najczęściej odwiedzać. Jej wszystkie dzieci głosowały za zostaniem bo tylko jedno pracuje w kraju, a pozostała dwójka ma pracę w świecie i to pracę swoich marzeń, więc nie może i nie chce od nich oczekiwać, że wrócą do Anglii. Poza tym ma do pomocy w szkole drugiego nauczyciela z Polski i to bardzo dobrego nauczyciela jak podkreśla. I ma nas, najlepszych sąsiadów (to już było maślenie, ale i tak milutkie ;) Lisa jest lubiana przez wszystkich, bo to bardzo dobra kobieta i fantastyczna sąsiadka.
A teraz czekam na moją wnuczkę, a raczej na koniec lekcji, żeby moją kochaną wnuczkę odebrać z lekcji, usmażyć jej najlepszego schaboszczaka pod słońcem, z zielonymi patyczkami (czyt. zielona fasolka szparagowa) i barszczykiem z pasztecikami do popicia. Dzisiaj mamy babciowo-wnuczkowy dzień i obie bardzo się z tego cieszymy. Będzie malowanie, klockowanie i owadopodglądanie. Taka nasza babska rutyna zakończona bajkami na dobranoc, oczywiście po polsku bo od przyszłego roku wchodzi trzeci język i jeśli uda się babci pilnować polskiego, to moja kochana wnuczka będzie o jeden język na starcie do przodu. Mam nadzieję, że to jest wykonalne i nam się uda. A teraz zbieram się do szkoły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz