11 maja 2016

Syrop i czekolada, czyli to co lubię.

Powoli ogarniam się w nowej codzienności. Niewiele czasu zostaje na pisanie i na lenistwo. I to akurat jest bardzo dobre. Szkoda, że też niewiele czasu zostaje na naukę, a na bieżąco sporo się dzieje.  Przede wszystkim mamy wizażystkę w zespole co nas bardzo mocno cieszy, bo Agnieszka pasuje do nas idealnie i zanosi się na twórcze zdjęcia. Co prawda dzisiaj zabrałam się do komunijnego opakowania, a jutro czas je skończyć. Powinno pójść sprawnie bo wszystkie elementy mam już właściwie przemyślane a większość jest wycięta. No ale ten czas na dokończenie jest potrzebny i nie ma możliwości go skrócić.
Zaplanowałam również zmianę koloru włosów. Znaczy najpierw zdjęcie farby z moich włosów i zobaczenia poziomu zasiwienia mojej łepetyny a później decyzji jaki kolor jest tym na tegoroczne lato najwłaściwszy. Oczywiście mój zimny brąz jest w pogotowiu gdyby coś nie wypaliło, ale korci żeby zrobić coś oczywiście zimnego, ale mocno wakacyjnego. Bo niby dlaczego nie?
Dokończyłam zamówienie z foamiranem i czas zabrać się za kwiaty z fakturą. Dłubanie drobnicy zaczęło mnie nudzić, a kilka wzorów na pewno będzie godnych wyzwania. Już nie wspomnę, że czas zrobić kapelusze do stylizacji i..... nie uprzedzajmy faktów, bo jeszcze zapeszę, a tego nie lubię.

Moje pędzelki z Chin i akwarele w pędzelkach z Japonii utknęły gdzieś na trasie i mają problem dotrzeć do mnie, co zaczyna być irytujące, chociaż z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że towar wchodzący na wyspę spoza Europy jest szczególnie mocno poddany kontroli, więc tym samym musi to trwać. Trudno, poczekam kolejny tydzień....
Lekcje angielskiego to cudna rozrywka w tygodniu, przy której odpoczywam i świetnie się bawię. Wyszłam z założenia, że to tylko kwestia czasu, kiedy opanuję ten język i nie ma co się spinać, a jedynie należy nastawić się na wchłanianie tego co dostaję i próbę ogarnięcia, a czas i ilość powtórzeń zrobi swoje.

Chciałabym w najbliższych dniach wybrać się do lasu po pędy sosny, żeby zrobić domowy syrop na zimę.
Przepis jest bardzo prosty:
1 kg pędów sosny
1 kg cukru
słońce w dużej ilości rozpuszczające cukier w słoju z pędami.
Na koniec utrwalanie odrobiną alkoholu po przecedzeniu do ciemnych butelek.

I czas na domową czekoladę z kokosem i orzechami. Uwielbiam brazylijskie orzechy, ale znalazłam całe kilo włoskich więc też się nadadzą. I to by było na tyle w dniu dzisiejszym.

Brak komentarzy: