12 maja 2016

Przed kolejnym weekendem.

No to w niedzielę znowu dorwę się do aparatu i pstrykania zdjęć. Nie mam czasu na nic, bo dzieciaki biorą godzin dużo, poza tym każde ma jeszcze stertę planów do zrealizowania, ja czuję się całkiem pozytywnie, więc albo coś ukręcę na obiad, albo potestuję Biblię szefa kuchni angielskiej w praktyce, albo tworzę co mi w duszy gra. A dzisiaj wpadło mi do głowy że zmyję z włosów wszystkie kolory, które do tej pory przykrywały siwiznę i zobaczę ile tej siwizny mam na własnej łepetynie. Środek jest rewelacyjny, bo nie niszczy włosów, ale z niektórymi farbami nie do końca sobie radzi. Najwyżej powtórzę zabawę w zmywanie a na razie może jakaś rudość? Rude to wredne, więc będzie idealne dla mnie i niektórzy będą mogli się cieszyć i pocieszać.
Czasem siadam sobie z Biblią Master Chef i uczę się podstaw gotowania. Tym oto sposobem wreszcie odrabiam podstawy z elementarnych ciast, zabawy z jajami w zdrowej wersji itd itp. Po prostu świetna rozrywka przy sklepach pełnych wszystkich składników do próbowania.
No i włosy się odbarwiły. Poziom zasiwienia mojej głowy jest właściwy dla człowieka po przejściach i tym sposobem mogę sobie bez wybielania pozwolić na odrobinę szaleństwa. Mam bardzo ognistą głowę z ciemniejszymi kępkami i bardzo mocno czerwonymi liźnięciami ognia. Bardzo mi się to podoba. Podoba się mojej córce, a wnuczka mówi, że ona chce tamtą babcię, bo tamta była prawdziwsza. Trochę czasu minie, zanim się przyzwyczai, albo babci znudzi się ognisty kolor.

Na niedzielę zaplanowałam zdjęcia Agnieszki makijaży, a przy okazji wkopałam się w bezę z bitą śmietaną, Wreszcie wiem, że wzorcowa beza to 50g cukru pudru na jedno średnie białko. Beza wychodzi idealna, trafiona w punkt. Przy okazji w lodówce są dwa opakowania kruchego ciasta na babeczki śniadaniowe. Proste, smaczne i idealne na przekąskę przy pracy. A pracy do weekendu dużo i nie ma nic do odłożenia na potem.



Brak komentarzy: