22 maja 2016

Po sobocie czas na niedzielę.

Była sobota, czas na niedzielę.... Coś obudziło mnie o piątej rano i prawdę powiedziawszy dłuższą chwilę zastanawiałam się co to było. Zastanawiając się przejrzałam wydarzenia w Polsce, sprawdziłam kto z moich znajomych wstał w niedzielę o świcie i spokojnie zasnęłam znowu. Po dziewiątek obudziła mnie córka z tekstem:
- Mamuś o dziesiątej będzie Agnieszka, a ja za chwilę jadę po Emmę. Pamiętasz, że dzisiaj mamy jechać nad morze? 
- Ale ja chcę na plażę z krabami i kamieniami. - To moja ulubiona plaża w maju. Uwielbiam chodzić po kamieniach w czasie odpływu czy przypływu i podglądać odsłonięte dno morza. Taka mała obsesja. Poza tym patrząc na moje dziewczyny kiedy maszerują po kamieniach z siatkami przypomina mi stare czasy, kiedy uczyłam córkę obserwacji tego co w wodzie słonej czy słodkiej. Kiedy w wiaderku robiła akwarium i udało jej się złapać jakieś żyjątko obserwowała godzinami jak się porusza, czym oddycha i jak potrafi zwiewać kiedy wypuszczałyśmy całe akwarium do wody.Chyba stąd nie ma lęku przed krabami, langustami czy innymi zwierzakami morskimi. Patrzę z ciekawością, jak moja córka uczy swoją córkę tych zachowań i uczę się od nich bo poszły dużo dalej w wiedzy o morzu niż ja czy chłopaki w domu. Mnie interesuje zaledwie wartość kulinarna langust czy krabów ewentualnie duże krewetki. Ze ślimakami raczej się nie zaprzyjaźnię.
- Wiesz ja najpierw pojechałabym z dziewczynami na zdjęcia a później wrócę do domu i pojedziemy wszyscy na twoją ulubioną plażę. Co ty na to?
- Wzór konspekt, czyli mogę od rana zrobić obiad a później już będzie sama przyjemność.
- Nie musisz mamo. Coś się wymyśli do jedzenia na szybko.
- Wiem, że nie muszę, ale mogę chyba porządzić w kuchni?
Uśmiech powiedział więcej niż słowa. Agnieszka przyjechała z rodziną, więc z jej mężem ogarnialiśmy dzieci, kiedy dziewczyny walczyły ze zdjęciami, makijażem i całym swoim pomysłem realizowanym. Dzieciaki korzystały ze świeżego powietrza, a kiedy w domu zapanowała cisza po ich wyjeździe nad morze, zabrałam się za kończenie obiadku dla wszystkich. Jurek zjadł i pojechał, a my Dominiką zostałyśmy na placu boju. A że dzieci dały znać że wracają to obiad wjechał na stół równo z ich wejściem do domku. Lubię czasem ich rozpieścić tak na miękko.
A o trzeciej byliśmy już na mojej ukochanej plaży.
















Kilka godzin na plaży stawia człowieka wzorcowo na nogi, a delikatna bryza dba o dobry nastrój na powrocie.

1 komentarz:

Emka pisze...

Uwielbiam zbierać bursztyny na plaży więc domySlam się jak fantastycznie jest spacerować brzegiem morza i ile to przynosi radości:) Pozdrawiam