29 kwietnia 2016

Taki przed weekendowy piąteczek.

Ledwie stanęłam na nogi a już mnie poniosło.
- Córeczko ja chcę z tobą do centrum ogrodniczego. Proszę, zabierz mnie bo tam są takie szalone rośliny....
- Mamo, no dobra, ale nic nie dźwigasz, nic nie przenosisz tylko palcem pokazujesz.
- Słowo harcerza, że będę grzeczna córeczko.
Synek dzisiaj w pracy, z nami jedzie Jurek, a Malwina z planem zakupów prowadzi. Wybrałam sobie kilka doniczek różowych pelargonii, każda inna odmiana i nic się nie powtarza. Wypatrzyłam czarną kalię, a ponieważ mam kolorową i nakrapianą to czarna będzie wisienką na torcie. A na deser wybrałyśmy coś zupełnie nieznanego, ale cudnego. Jedyne czego już nie dostałyśmy to magnolia. Kwiat, który wypada tutaj mieć w ogródku. No ale na razie polujemy i kolejny rok się spóźniliśmy z zakupami. Może na jesieni trafimy.... A na razie mamy:













No to od jutra rana wsadzanie kwiatków w ziemię, pomidory i ogórki pójdą w doniczki. Jak to zmieścimy w ogródku? Jakoś się na pewno uda. Jak zawsze ;)
A później dzieci pojechały po świniaka, takiego prosto z ubojni i nasze wszystkie lodówki są zapchane mięsiwem na kolejne miesiące. Jutro zabieram się za bigos z własnej kapusty.




I żeby ktoś nie pomyślał, że się nudzę to zrobiłam kilka magnolii dla Agnieszki do wyboru. Pojechałam do punktu odbioru paczek, myśląc że przyszła paczka akwarelkami albo wykrojnikiem, a dotarła paczka z pianką dla Malwiny. Jeszcze tylko czekam na rękawiczki i będzie mogła nurkować w morzu.
 A od rana odrobiłam lekcje z angielskiego i poćwiczyłam rysowanie oczu.... Teraz siedzę sobie z nogami wysoko i zastanawiam się czy położyć się, czy jeszcze porysować do poduszki. Poduszka chyba jednak zwycięży.


Tym sposobem piąteczek dobiegł końca...

Brak komentarzy: