17 marca 2016

Test bieżni i wracamy do kondycji.

No i co ja dzisiaj zrobiłam poza wstaniem o 8 rano, żeby się snuć po domu jak duch we mgle?
Wlazłam prosto w lustro i mnie szlag trafił. Sterydy, leki, odpoczywanie w nadmiarze i zbyt dobre jedzenie dało o sobie znać. Ja rozumiem dbanie o mamusię, ale przeginanie w dbaniu o mamusię potrafi rozbestwić mamusię. No to spojrzałam tu, tam i jeszcze w kilka miejsc i mam, zdobyłam i nie ma zmiłuj się od jutra mam bieżnię. Najpierw chodzenie z uchwytami w zasięgu łapek, a później już godnie i bez wytchnienia. Nie ma czasu na obijanie się, bo za dwa miesiące plaża i aparat czeka. Napisałam się z korektorem w osobie Maćka, ale dałam radę i dzisiaj już zostało po bieżnię pojechać te drobne 20 mil. A od świtu gęsta mgła .... zimno, nieprzyjemnie i otwieram drzwi a tam w korytarzu utknęła moja bieżnia i faceci debatują nad nią. Na zdjęciach bieżnia wyglądała na dużo mniejszą, a tu taki psikus. No ale dwa chłopy, to coś wymyślą. No i wymyślili. Bieżnia stanęła w pokoju i po kilku godzinach każdy prawie sprawdził jak działa ta zabawka dla rodziny.
O planach na najbliższe trzy, cztery miesiące nie będę pisała, żeby nie zapeszyć. Ale zabieramy się za siebie, kondycję i rozwój osobisty każdego z nas. Każdy robi swój program indywidualnie, ale przy pełnym wzajemnym wsparciu, jak na najlepszą rodzinę. Ja pochodziłam dzisiaj cale pół godziny z prędkością między 3, a 4 mile. Mogę powiedzieć, że to ciekawe doświadczenie, bo pełna kontrola nad pulsem i przyciskiem prędkości i pochylenia bieżni, a przyciskiem stop daje komfortowe wrażenie, że nawet nad pulsem da się panować. Mój nadal szaleje od 110 do 160 i czasami mnie straszy, ale zaczynam rozumieć jak go uspokoić, kiedy uspakaja się najszybciej, a kiedy trzeba po prostu odpuścić.
No ale wracam do bieżni. Pochodziłam sobie, i dzieci sobie pobiegały, nawet mąż sprawdził jak można zadbać o kondycję na każdym etapie sprawności, ale największą radochę ma najmłodsza. Po wpadnięciu do domu, już od drzwi sprawdzała, co nowego jest do opanowania i cholernie szybko opanowała wszystko co da się zrobić. Grafik zrobiony, instrukcja wydrukowana, można wracać na kolejny kwadrans truchtu.

2 komentarze:

Chaziajka pisze...

Zaimponowałaś mi... Jutro wygrzebuję moje kije... Żeby tylko jeszcze pogoda znormalniała, bo póki co wiatrzycho, że głowę urywa :(

Babcia wielofunkcyjna pisze...

Wiatru i deszczu unikam bo coś kiepsko bronię się przed przeziębieniami, ale bieżnia porwała mnie i myślę, że pomoże wrócić do chodzenia samodzielnie i daleko :))) A łeb u nas też lubi urywać i do tego moczyć mocno, aż po chlupotanie w butach :)