21 marca 2016

Spotkanie z prehistorią.

Dzisiaj będzie ni z gruszki, ni z pietruszki. Przeczytałam wpis kogoś kto czyści internet ze swoich dawnych blogów i wpadła mi do głowy nazwa mojego pierwszego bloga w sieci. Trochę pogrzebałam, trochę pokombinowałam i dostałam się w otchłań mojego pierwszego bloga. Data pierwszego wpisu sięga roku 2002. Normalnie prawie prehistoria, a z tego co pamiętam to przed nim było jeszcze kilka blogów, nawet kilka śmiesznych stron, zdjęcia tu i tam rozrzucone jeszcze skanowane na pierwszych skanerach. Normalnie poczułam się strasznie wiekowa i uzależniona od sieci. Najlepsze że trafiam jeszcze na moje maile w grupach dyskusyjnych z czasów: włącz modem, wstukaj ppp, zbierz maile, wyłącz modem i przy kawie czytaj i odpisuj na maile ze świata. Prawda że archaik? A tak było w końcu poprzedniego wieku....
No to zgarnęłam wpisy z tamtego bloga i wrzucę je w jedno miejsce, bo jak mówił mój już nieżyjący przyjaciel: porządek w sieci jakiś trzeba zrobić, przynajmniej na swoim podwórku.
A ja ostatnimi dniami przywaliłam się zbyt wielką ilością zadań z których jedynie bieganie uczciwie mi wychodzi i t pewnie dlatego, że poprzeczka postawiona bardzo racjonalnie i bardzo kusząco dla chęci. Wypatruję z utęsknieniem cieplejszych dni, wyszukuję niesamowicie egzotycznych przepisów do realizacji na już a w między czasie dbam o moje dzieci i dom, żeby nikt głodny nie chodził i żeby nie stracić humoru przy wiosennym przesileniu. Plan na Wielkanoc dopina się na ostatni guzik i decyzja spędzić dużo czasu poza domem powinna dojść do skutku. Chyba że angielska pogoda wywinie w ostatniej chwili psikusa na angielską miarę i wysokie kalosze. Wtedy wolę mimo wszystko ciepły pled i gorącą herbatę jak spacer nad morzem.


Brak komentarzy: