5 lutego 2016

W lenistwie na temat człowieczeństwa.

Wstałam dzisiaj o siódmej rano tylko po to, żeby zrobić kawę i z nią wrócić do łóżka. Tak sobie poleżałam do południa czytając co piszą znajomi, robiąc prasówkę i kilka stron z dwu książek obecnych na tapecie. Jedna to Codzienne rytuały Masona Currey'a o ekscentrycznych rytuałach twórców tego świata. Czasem śmiesznych, czasem dziwnych, ale uświadamiających człowiekowi, że każde z nas ludzi ma swoje prywatne rytuały, z którymi większość może się nie zgadzać, ale nam pomagają być bardziej twórczymi. I to w rytuałach jest najlepsze, że nie szkodzą innym, a nam pomagają w osiągnięciu stanu twórczej pasji.
Druga książka to zupełna przeciwwaga i bardzo trudny temat. Męczę ją po kilka stron, bo po prostu nie potrafię przeczytać tej książki jednym tchem. Jest to książka Marcina Kąckiego, Białystok biała siła czarna pamięć. Książka o tyle trudna, że pokazująca dokumentami okrucieństwo i bezwzględność nas Polaków wobec innej nacji w tym przypadku Żydów. To bolesny czas wojny i chyba bardziej bolesny czas po wojnie, kiedy to nasz naród zamiast uporać się z traumami czasu wojny, wmiótł je pod dywan historii udając, że jest tak heroiczny i bez jednej zmazy jak żaden naród na Ziemi. I nie chodzi mi zupełnie o to, że takie zbrodnie popełniają wszystkie narody tego świata. Żydzi w Palestynie też potrafili być bezwzględni, Anglicy odesłali sieroty wojenne do Australii pozbawiając ich tożsamości i też długo udawali, że problem nie istnieje. Ale dopóki naród nie potrafi przepracować swoich własnych traum, nie jest w stanie z podniesionym czołem iść do przodu. Zawsze poczucie winy schowane bardzo głęboko pod podszewkę wylezie i zacznie gryźć.


Ja organicznie nienawidzę żadnego przejawu rasizmu. Skąd mi się to wzięło? Nie mam pojęcia. Zapewne z opowiadań dziadków i ojca. Dziadek po wojnie posiedział w więzieniu za bycie żołnierzem Piłsudskiego, a mój ojciec był wywieziony z pola na roboty do Niemiec. Obaj przeżyli wojnę, dzięki dobrym ludziom obcych nacji. W takim klimacie się wychowałam. Człowiek brzmi dumnie, jeśli jego sumienie jest czyste, a człowieczeństwo jest na właściwym poziomie.
Nie znaczy to, że mamy na siłę ratować wszystkich, bo tak wypada. Mamy pomagać tym, którzy chcą pomocy i którzy potrafią taką pomoc docenić. I nie chodzi tu o jakieś czapkowanie czy bóg wie co. Zwykłe dziękuję, miło mi, lubię cię wystarczyłoby, bo któż z nas pomaga w nieskończoność komuś, kto na koniec trzaska drzwiami i poniża do kolejnego razu? Może są wśród nas siłaczki. I jestem pełna podziwu dla takich siłaczek czy siłaczy, ale ja do nich już na szczęście nie należę.

A teraz idę robić kolejnego torta Pavlowa, bo moje dziewczyny od rana go sobie zaklepały, a śmietana i maliny już czekają.
Może powinnam wstawić tutaj przepis?

Brak komentarzy: