12 lutego 2016

'Szału nie ma jest rak' i mam wersję papierową.

Cudowny dzień dzięki Agnieszce. Ran obudziłam się z zimnymi jak lodówka nogami i pierwsze spojrzenie przez okno uświadomiło mi dlaczego mi tak zimno w nogi. Za oknem szron na trawniku bieli się pięknie, słońce już zabrało się za rozganianie nocy i szykuje się piękny dzień. Córa po odprowadzeniu wnuczki do szkoły woła na kawę. Żyć, nie umierać. Pazurki zrobione przez Agnieszkę nadal bez jednego odprysku, normalnie zacznę myśleć, że robienie pazurków u profesjonalistki to bardzo dobry pomysł. Zapisuję ku pamięci, żeby przypadkiem nie zapomnieć. Siedzimy sobie z dziećmi przy kawie, Maciek zbiera się na MOT z kolejnym autem, a do drzwi wali nasz nowy listonosz. Oddajcie nam naszego listonosza anioła!!! Ten nie jest zły, co to to nie, ale nasz to wielki uśmiech od rana i przemiła pogawędka, a tu tak jakoś bardzo sztywno:
Łup, łup .... i już leci dalej. Ale dzisiaj wybaczyłabym mu wszystko, nawet brak uśmiechu ;))
Dostałam przesyłkę z Polski od Agnieszki i moja radość sięgnęła zenitu.
- Agnieszko jesteś wielka, kochana, wspaniała i bardzo Ci dziękuję za książki!!!
Kupuję czasem książkę po Polsku na tablet i nie przeszkadza mi że jest w wersji elektronicznej, a nie papierowej. Ale szanowny ksiądz Kaczkowski nie ma swoich książek w wersji na tablet, kupienie ich w sieci przez PayPal nie wyszło mi i taka trochę rozgoryczona, bo jak przeczytać coś, co jest trudne do zdobycia na wyspie? Jeszcze dobrze nie zaczęłam się nad tym zastanawiać, myśląc kogo prosić, kiedy Agnieszka stwierdziła, że właśnie kończy czytać książkę i może mi ją spokojnie wysłać jak tylko dam adres. No i dzisiaj dostałam ten cudowny prezent. Dzisiejszy wieczór jest mój i nie wiem jak uda mi się skończyć czytanie nad ranem i trochę pospać ;))



 Świat dzisiaj jest piękny i kolorowy. A po południu robimy kartki z wnuczką z naszych nowych pieczątek i kolejny albumik. Gorsza wiadomość, że od jutra mam 24h/dobę z Dominiką, i będzie tak przez najbliższe 10 dni, więc moje skupienie będzie skierowane na twórcze zajęcia z pięcio-, a właściwie prawie sześciolatką, bo inaczej nuda narobi bałaganu w domu.
Kocham tego mojego skarba bardzo, ale poziom jego energii jest wielokrotnie wyższy od mojego i dlatego tornado i moja wnuczka mają z sobą wiele wspólnego. Za to jej radość z nauki przysłania zmęczenie i wszystkie trudności. A mnie duma rozpiera bo moja wnuczka opowiadała mi o Italii co jest w kształcie buta z flagą w kolorach zielony, biały, czerwony, dostałam do spróbowania chlebek pieczony przez dzieci w klasie i usłyszałam o Italii, o koleżankach i kolegach, którzy stamtąd przyjechali do UK. Opowiadała z takim przejęciem o Italii, że Italia weszła na listę krajów do zwiedzenia w najbliższej dziesięciolatce, jak się uda.

Brak komentarzy: