10 lutego 2016

Dobry nastrój, bo śliczne pazurki.

Wypoczęłam, zebrałam się w sobie i wróciłam do żywych. Jak ja kocham życie w mojej kochanej rodzinie. Z nimi zawsze jest wesoło. Nawet monotonia dnia codziennego pełna jest ciekawostek. Ostatnio moja córka wpadła na pomysł karmić nas po azjatycku, bo to zdrowe i dobrze robi na serce więc poznaję rośliny których nie znałam. Ostatnio stałam się miłośnikiem chińskich grzybków i śmiem twierdzić, że pieczarki wypadły u nas z listy grzybów do jedzenia. Nadal na pierwszym miejscu są grzyby prosto z lasu, ale jak ich nie ma, to z powodzeniem zastępują je grzybki chińskie, wyraźniejsze w smaku jak pieczarki i pasujące do wielu potraw.
Za to między innymi lubię ten kraj. Można tu kupić świeże warzywa i owoce z każdego zakątka świata. I nie trzeba być milionerem żeby spróbować wszystkiego co orientalne.





A dzisiaj od rana córka stwierdziła, że jedziemy do Agnieszki na pazurki. Nasze łapki miały spotkać się z profesjonalnym podejściem i spotkały się z super dopieszczeniem. Ja mam cudowny manicure magnetyczny z wzorkiem. Nawet nie wiedziałam że takie szaleństwa teraz można robić na pazurkach, a moje dziecię ma delikatny manicure francuski bo w weekend ślub i należy wyglądać godnie. Agnieszka jest niezastąpiona. Uwielbiam osoby z wielką pasją w tematach którymi się zajmują. Nie ma znaczenia czy to grafika, gotowanie, szycie, prowadzenie domu czy malowanie. Wielką pasję i zaangażowanie widać zawsze i po prostu lubię zarażać się zaangażowaniem, bo ilość moich pasji nie ma juz miejsca na kolejną. Pomijam już fakt, że Agnieszka robi pazurki tak ślicznie, że nie dorównałabym jej i za 10 lat, więc nawet nie próbuję. Wolę od czasu do czasu wpaść do niej na herbatkę i kawę. Czas tak szybko upłynął i w tak miłej atmosferze....
Pewnie dlatego po wejściu do domu rzuciłam się do pracy i kolejne dwa mini albumy powstają a pomysł na trzeci dojrzewa. A kolejna pasja czeka na dopływ gotówki i moje pełne siły, bo tak pasja wymaga fizycznej siły również.
 No ale cicho sza na razie. Na razie nastawiam się na malowanie i to na świeżym powietrzu.
 I może powrót do ćwiczeń z angielskiego.... chociaż czekam jeszcze na przypływ siły, która wywala człowieka o świcie z łóżka i nie pozwala na lenistwo, tylko gna przed siebie do działania.
 Jeszcze kolorowanie, obrabianie zdjęć, chęć na graficzenie i wypady nad morze i tyle pracy w ogródku.... Zaczyna się czas jaki najbardziej lubię i tylko żeby  zdrowie nie robiło psikusów to trochę radości z życia chętnie przygarnę do serca i naładuję akumulator na później.
Od marca zaczynam zbieranie na dwie maszyny. Obliczyłam że przy dobrych układach w 600 funtach się zmieszczę i od maja będę mogła z dziewczynami robić coś zupełnie dla nich nowego.
A teraz zagarniam wnuczkę i bajkujemy dzisiaj po polsku.




2 komentarze:

DD pisze...

Pazurki śliczne. Oj, ale mnie zachęciłaś do działania. Dzięki Jola!
furtka11.blogspot.com

Babcia wielofunkcyjna pisze...

Pozdrawiam cieplutko :)
Super, pierwszy raz od lat się skusiłam i po tygodniu działań bez oszczędzania nadal wyglądają jak po wyjściu od Agnieszki, więc namawiam każdą kobietkę :)