25 stycznia 2016

Porządek i melanż.

Budzę się rano i ból głowy chce rozsadzić mi czaszkę. Do tego to nie taki normalny ból typu: łeb mnie na...la, tylko taki wysublimowany. Co kilka minut igła w jednym i tym samym miejscu. Jakby ktoś w mózgu próbował mi grzebać znienacka. Na szczęście kolejna porcja tabletek dała radę i przeszło. Nie wiem skąd takie bóle się biorą, chociaż mam głupie wrażenie, że ten ból skojarzony jest z jakimś nerwem pod okiem, chociaż może to moje schizy, a to tylko wreszcie będzie zmiana pogody na ulewne deszcze, albo maksymalne opady śniegu jak w Ameryce. Czas pokaże...
Dzisiaj spojrzałam na terminy MRI w Polsce i kolejny raz przeraziłam się ..... kilka miesięcy oczekiwania, albo miesiąc i kilka setek z portfela... A ci co nie mają tych kilku setek do piachu?
Straszne i tyle, dobrze że miałam tyle szczęścia w tym całym nieszczęściu. Ostatnio znajomy mi powiedział coś w tym guście: właściwie ten twój rak zrobił sporo dobrego w waszym życiu... I pewnie coś w tym jest, bo wszystko poukładało się lepiej samo, niż z czyjąkolwiek pomocą.

No i padłam jak przecinek na pół dnia, a później już zostało nadrabianie czasu a dzisiaj od rana zabrałam się za moje królestwo. Pościel wymieniona, z pudła wyciągnięte moje biurkowe studio i żarówki z dołu 5500 Kelwina i życie od razu nabrało innego koloru. Czas przymierzyć się do godnego monitora. Może nie z półki najwyższej, a raczej tej najniższej fotograficznej, ale chyba już dojrzałam do mocnych decyzji.  W tym roku przypomnę sobie prawa rządzące portretem i mam kilka modeli do ćwiczeń, więc powinno być przynajmniej śmiesznie. Na razie mam miejsce pod ręką do zrobienia zdjęć moim kartkom bez schodzenia na dół, w trakcie pracy. Czyli etapy też będę zdejmować i mam godniejsze światło nad stołem. Teoretycznie zaledwie 62 Watty, ale w skutkach prawie 200W, więc powinno być lepiej. Zrobiłam też porządek na biurku i myślę o białej folii na stole, ale mam glass, a powinnam postawić na matt. To jest do przemyślenia...




 To jeszcze długa droga do pełni szczęścia, bo powinnam schylić się i wyjąć spod biurka moją lustrzankę z obiektywem jakim godniejszym, zamiast chwycić w ręce zwykłego kompakta starego canona 260sx, ale to zamierzone ;))) Chciałam pokazać, że dwie najzwyklejsze żarówki światła białego, nawet bez soft boksów, czy parasolek, bo miejsca za mało, a czasu na zrobienie samemu takich rozpraszaczy obecnie brak, da się zrobić znośne zdjęcia. To biurkowe studio kupiłam kiedyś za 10 funtów na car-boot 'cie i doczekało się zastosowania, pudełko co prawda jest spore, ale swobodnie mieści się pod łóżkiem i nie zabiera miejsca.

Zrobiłam też kilka zdjęć swoich pierwszych prac mediowych zwykłym kompaktem. Tak naprawdę to nawet nie wiem, czy można nazwać je mediowymi, ale namieszałam w nich różnych technik, więc może można.






Nie wszystkie są skończone, nie wszystkie mi się podobają, ale zostają jako dowód dochodzenia do umiejętności poprzez praktykę. A ponieważ to scrap, to pewnie za jakiś czas wrócę do nich i coś poprawię, coś dokończę i czegoś znowu się nauczę.
A teraz czas usiąść do PL i pomęczyć koszulki bo dzisiaj mam zupełnie wolny wieczór i cudną maszynkę do spawania koszulek:)

Brak komentarzy: