21 stycznia 2016

Dzień przygotowań do przeglądów.

Kolejny dzień z wrażeniami. Moja pchełeczka wczoraj zaczęła przeciekać. Oczywiście Maciek od razu zauważył że coś z niego kapie i trzeba sprawdzić co i gdzie kapie. Podejrzewał węży od chłodnicy, ale stanęło po kontroli 'wzrokowo-paluchowej', że to dziura w chłodnicy i po prostu trzeba ją wymienić nie zastanawiając się, bo właśnie nasz znajomy wyłączył kolejnego MG z ruchu i rozbiera na elementy pierwsze, a chłodnicę ma całkowicie godną swej ceny. Więc moja zabawka czeka do wieczora na przywiezienie chłodnicy i pewnie jutro odzyska wigor i moc. Luty to miesiąc wszystkich naszych MOT-ów, więc Maciek ma co robić i nieźle musi się z tym wszystkim zwijać. Tata pomaga mu siłowo i wspólnie dają radę ogarnąć nasze auta tak, że nie ma problemu przez cały rok wsiadać w które stoi pod domem i jechać. Tylko córka, jako najmłodszy kierowca nie może wsiadać w moją pchełeczkę. Pchełeczka ma dużo koni pod maską, potrafi mocno przyspieszyć i nadal udaje auto lekko sportowe, tym samym jej ubezpieczenie przy młodym kierowcy wzrosłoby do gigantycznych stu funtów na miesiąc. Pchełkę MG kocham za opuszczany dach i własnie to, że taka przyklejona do drogi, drobna, ale silna i nie szpanerska, tylko taka wzorcowo babcina. W Polsce jeździłam Lantrą kombi, bo kiedy kupowałam ją, miałam towarzysza rottweilera, a kiedy odszedł to nawet nie chciało mi się auta zamieniać na mniejsze, zresztą nadwyżki kasowej też nie miałam na zamiany, a lantra sprawowała się do końca bez zarzutu. Nawet w ostatnie wakacje, kiedy pouzupełnialiśmy dokumenty, dostała nowy akumulator i olej, przeszła przegląd bez zarzutu i z moją wnuczką jeździłyśmy po mieście tylko babcinym autem, bo mogła jeździć na przednim siedzeniu w foteliku i wzbudzała powszechny szacun kolegów z piaskownicy, bo fotelik był koloru siedzeń, co dla pięciolatki jest na wakacjach bardzo ważne.



No ale wracając do naszych obecnych aut, to wszystkie mają takie same silniki, wszystkie są rodowitymi anglikami i wszystkie zostały zakupione do spełniania określonych zadań. Dlatego każde z dzieci ma własnego bezpiecznego land roverka, ja mam zakupowego MG a tata wsiada w co własnie stoi pod domem, bo jak ma własne to z dbaniem o nie ma na okrągło problemy. Jak trzeba wsiada w któreś z naszych i też daje radę.

No ale dość o autach, wszystkie pewnie przejdą MOT, skoro moja pchła przeszła emisję bez dwóch zdań, to jestem dobrej myśli co do pozostałych.
No ale ja miałam dzisiaj zupełnie wolne, znaczy chłopaki rządzą od rana w garażu, najmłodsza w szkole, a córka w pracy.


A babcia może robić na co ma ochotę, a na robienie obiadu dzisiaj ma względną ochotę. Niech pomyślę... Zupa jarzynowa i placuszki z jabłkiem.
Więc lecę powalczyć w kuchni i wracam do malowania moimi ukochanymi farbkami. 

Brak komentarzy: