17 stycznia 2016

Dobre źródła informacji.

Czasem zdarza się coś, co nas rakowców nagle bardzo niepokoi. To nieistotne, że ten niepokój jest irracjonalny, że może być to zwykły ból z powodu zupełnie błahego, ale my tak już mamy, że zaczynamy sprawdzać wszystko żeby się uspokoić. Żeby móc spokojnie iść dalej, bez lęku i robić swoje bez obaw i obciążenia głowy złymi myślami. Jakiś przykład?
Wstaję rano i mam wrażenie że moje ścięgna wyschły i skrzypią jak nie naoliwione. Po schodach schodzę z wysiłkiem i pierwsze pół godziny próbuje rozchodzić mięśnie, chociaż w głowie mam kociokwik aż trudno zebrać myśli. Kolejny dzień to samo, i już nie czekam tylko siadam i szukam informacji, albo po prostu proszę któreś dzieci żeby zadzwoniły do przychodni i dopytały się o co w tym chodzi. A chodzi o to że to skutek uboczny terapii i będzie tak czasem bywało. Zasady nie ma czy będzie bywało regularnie, czy przez jakiś czas, ale to na bank nie nawrót, nie przerzut tylko skutek. Oddycham z ulgą i żyje dalej. Ale czasami czytam artykuł o ukrywaniu przez lekarzy naturalnych lekarstw na raka, bo to biznes i widzę linki do stron gdzie oferują olej konopny, czy konopie czy inny wynalazek ludowej medycyny i zastanawiam się o co w tym chodzi. Mój lekarz w takich sytuacjach każe mi dzwonić i pytać się, zawsze dostaję wyczerpującą odpowiedź. Nigdy mnie nikt nie wyśmiał. Nigdy nie usłyszałam że mój rak źle rokuje, albo że będę wyleczona na 100%. Zawsze słyszę, że mogę dostać informacje o statystyce wyleczeń, że nie jest to aż tak groźny rak, że przeważnie daje się skutecznie leczyć. Mam być dobrej myśli i pozytywnie nastawić się do życia.

Ale wracając do alternatywnych metod, to moja metoda ambulatoryjna i szpitalna dostała ode mnie tylko takie wsparcie jakie wybrałam w moim racjonalnym myśleniu, czyli pełno białkowe jedzenie, bo krew ma bardzo ważne znaczenie i cały pakiet ziółek o działaniu przeciwnowotworowym a raczej powiedziałabym że działaniu osłonowym żołądka i jelit, bo właśnie tak przede wszystkim działa chili, curry, papryka, kurkuma, imbir, czosnek itd. Pewnie dlatego nie dopadły mnie dolegliwości gastryczne i cały pakiet najbardziej nieprzyjemnych dolegliwości związanych z chemioterapią.
No ale skąd ja to wszystko wiem? Mało znam polskich stron, które bez żadnego ale mogłabym polecić. Czasem bardzo dobry portal ma kilka artykułów, którym mimo najszczerszych chęci nie zaakceptuję i polecać nie będę, bo chyba jestem wrednie wymagająca od specjalistów bycia specjalistami, a nie osobami udającymi specjalistów. Ale za to lubię w ramach ćwiczeń językowych szukać interesujących nie informacji na najlepszych moim zdaniem, angielskim portalu  Macmillan.

Po roku walki z rakiem stwierdzam, że to właśnie tam są  najlepsze materiały dla osób, które dowiedziały się, że są chore na raka i nie wiedzą, co dalej. Co prawda ja do tego miejsca dotarłam poprzez materiały, którymi byłam co chwile zabezpieczana w szpitalu i przychodni, ale wystarczy zwykła ulotka Macmillana, żeby trafić na strony skarbnicy zweryfikowanej wiedzy na temat większości raków. Jak jak tam trafiłam? Dostałam broszurę o terapii mojego raka liczącą ponad 50 stron po angielsku..... Pomyślałam, że właściwie powinnam przestać cokolwiek robić, tylko siedzieć nad broszurą i tłumaczyć zdanie po zdaniu. Ja jednak należę do leniwych jednostek, a raczej jak mówił mój promotor jednostek twórczych (i tą wersję wolę ;), dlatego poszukałam tytułu broszury i google wykierowało mnie do wersji broszury w pliku .pdf, a ten już przetłumaczyć potrafi każdy, no prawie każdy.
Okazało się, że strona jest bardzo obfitym źródłem informacji co wolno, czego nie wolno, co jest mitem a co jest prawdą. Dzisiaj poszłam tam, bo przeczytałam kolejny wpis o oleju konopnym, a ostatnio miałam kilka potyczek z osobami, które bezczelnie sugerują chorym na raka rezygnację z terapii na rzecz oleju z konopi. No to znalazłam linka do ciekawego jak sądzę wyjaśnienia ze stron weryfikowanych przez lekarzy, więc sądzę ich godnych przeczytania:
Konopie indyjskie i wyniki badań na dzisiaj, link poniżej:
Cannabis, cannabinoids and cancer – the evidence so far
Myślę, że nawet z tak nikłą jak moja znajomością angielskiego i translatorem da się przetłumaczyć ten godny tekst i rozwiać własne wątpliwości. Nie będę go komentowała, ani twierdziła cokolwiek za lub przeciw. Każdy ma swój rozum i potrafi wyciągać wnioski. Ja po prostu chcę żeby tutaj był dla mojego lepszego samopoczucia, bo nikomu nie zabronię się leczyć wg własnego pomysłu, ale niech jego wybór będzie świadomy, a nie kierowany niewiedzą i podpowiedziami szarlatanów :))
A na stronach Macmillana jest sporo pdf po polsku :) Anglicy potrafią dbać o psychikę pacjentów bardzo dobrze, chociaż nie zaprzeczę, że polscy chirurdzy są lepsi. Chociaż angielscy mają niezły sprzęt do operacji ;))) Ech mam takie ciche marzenie, że jakby się tych lekarzy zamieszało razem, to byłby szczyt marzeń pacjenta ;)))
A Wam życzę, żeby rak ominął Was szerokim łukiem i nigdy nie dotknął.

Brak komentarzy: