19 stycznia 2016

Bałaganu ciąg dalszy.

Dzisiaj od rana kawa z dziećmi, później zakupy z córką, a na koniec Hobbycraft z Maćkiem :) Po prostu musiałam, musiałam kupić album do project life i .... kupiłam dwa albumy. Jeden 12x12 cali duży na ten rok. Drugi mały 8x8 cali, żeby uzupełnić zeszły rok. Same koszulki rozjeżdżały się po łóżku i biurku i zaczynały mocno irytować. Jeszcze kilka pieczątek, kilka gadżetów do naklejania na karty i już mam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy do projektu. A dzisiaj muszę sprawdzić czy na kartach będzie można robić napisy metaliczne i jak to będzie wyglądać.
Ostatnio poznałam tak wiele nowych technik, które fajnie mogę wykorzystać na kartkach, w notesach i w albumach. Zaczynam czuć się pewniej w tym wszystkim, tyle że nadal pamiętanie nazw większości wynalazków i gdzie to kupiłam jest problemowe.
No ale jak to mówią, nie zawsze ma się wszystko co chcemy, czasem lepiej mieć zdjęcia niż chęci na ich posiadanie.
Lubię zakupy z Maćkiem, cierpliwie znosi moje chaotyczne zwiedzanie sklepu w poszukiwaniu wszystkich nowinek i technik. Nigdy nie powie, że za długo, czy że mam zabawek za dużo. Oglądamy wszystko od farb do modeli, do papierów do oklejania mebli w wersji modernistycznej.
Ponieważ mój angielski jest taki mocno powierzchowny, to często podstawiam Maćkowi do przeczytania instrukcję i próbujemy wspólnie zrozumieć technikę do której służą te nowe wynalazki.
Godzinka i 'już' mogłam wyjść bogatsza o kilka drobiazgów i nową wiedzę ze sklepu i spokojnie wrócić do domu.
Oczywiście po powrocie zrobiłam pieczeń z warzywami i groszek z marchewką w beszamelu. Ciasto odpuściłam, bo czas powalczyć z kilkoma kilogramami zbędnymi zupełnie i usiadłam z kawą delektując się kartką od Sabiny z Polski. To tak jakbym na stole miała kawałeczek domu, bo to karta z mojego kochanego miasta. Wnuczka ma na dole swoją kartkę i dumnie lata pokazując kartkę z zagranicy. Tam gdzie mieszkała kiedyś babcia. Jak uda mi się odzyskać karteczki to zrobię zdjęcia. Na razie to a wykonalne.
Więc dobry nastrój od późnego rana za skutkował dobrym popołudniem. Wszystko co dotyczy project life wylądowało we właściwych segregatorach. Teraz muszę poszukać pudełek pasujących do nich, żeby wrzucać tam wszystkie przydasie do projektu i trzymać to w jakimś sensownym porządku pod ręką. Twórczy amok zaczął mnie przygniatać i wciągać w swoje wiry szaleństwa. Problem w tym, że to mi coraz bardziej odpowiada. Do tego nie tylko mnie odpowiada, ale moje dzieciaki tak mnie w tym amoku wspierają, że czas pomyśleć o kolejnej półce.....
A teraz siedzę sobie z nogami na łóżku i zastanawiam się, czy muszę jeszcze odpoczywać czyli uczyć się 'jak to się robi', czy już mogę zabrać się za uzupełnianie starego roku w projekcie. Właściwie uniwersalność tego projektu pozwala na poprawianie stron nawet za ilka miesięcy, więc chyba mogę zabrać się za kolejny miesiąc :))






Brak komentarzy: