21 czerwca 2015

Dzisiaj bardzo chce mi się żyć

Tytuł trochę na wyrost bo moja wiewióra dzisiaj nie chciała iść do swojej klatki i zaszyła się gdzieś w moim pokoju, więc ja będę spała jak zając czujnie aż nad ranem uda mi się ją ospałą przenieść do jej własnego pokoju na dole. No ale to i tak był fantastyczny dzień.
Wstaliśmy trochę ospale bo to wolna niedziela, tylko Maciek dzisiaj pracował, na szczęście tylko do piętnastej. Po południu mieliśmy jechać na farmę, więc rano kawa, za oknem pogodna nie nastrajała do ogrodowego czynnego wypoczynku z motyczką, więc wzięłam aparat i kilka fotek strzeliłam naszym młodym kotom. Córka przejęła szkiełko i kolejne pstryk pstryk i już jesteśmy obudzone i z kubkami kawy w świetnej zabawie ze śmiesznymi modelami:


Za niedługo opuszczą nas i powędrują do nowych domów, więc trzeba korzystać i pstrykać nawet jak światło jest do niczego. Za kilka dni na gródku będzie łatwiej. A na razie i burunduki pchały się przed obiektyw:






Prawda że słodkie? Powoli oswajają się z domem i poznają każdy zakamarek. Kocham je za koszenie pająków i innego robactwa. Nikt tak pięknie nie czyści sypialni z nieproszonych gości jak burunduki a do tego chodzą wcześnie spać i wcześnie wstają, wiec pewnie moja burundukowa obudzi mnie o świcie swoimi harcami.
A ostatnim gwoździem programu była wyprawa na farmę, kilka godzin na powietrzu i wracamy do domu ... z pełnym bagażnikiem runa. Nie zdążyłam powiedzieć, że kupiłabym i zostałam obdarowana pełnym bagażnikiem runa najlepszych owiec z prośbą o szaliczek i ponowny przyjazd jeszcze w wakacje. Teraz mam mnóstwo roboty na całe wakacje i mam wybrać sobie maszynę do czesania włosia bo moimi szczotkami do czesania psiarni to mogę sobie burunduka podrapać za uchem. Chyba wybrałam i chyba nawet w Anglii znalazłam dobrą ofertę z dobrą ceną. Jutro będę myślała nad asortymentem na angielski rynek Norfolku, a na razie spojrzę sobie jeszcze raz na mój prezent od najlepszego farmera:




W woreczkach jest fantastyczny asortyment:
1. Wendsley dale
2. Boreray
3. Herdwick
4. Leicester longwool
5. Rough fell
6. Teeswater.

Czyż to nie piękne zwierzęta? Jak dla mnie wyzwanie na moja dzisiejszą miarę. Więc tym oto sposobem od jutra zabieram się za doprowadzenie mojej wełenki do stanu godnego filcowania, czyli czas wrócić do zajęć wymagających trochę siły.
A pole makowe było prezentem od losu w drodze powrotnej do domu. Trudno było do niego dojechać, ale moje dzieci nie znają przeszkód. Myślę, że zaspokoiłam Waszą ciekawość w temacie co u mnie słychać i how are you ;)))

Brak komentarzy: