16 kwietnia 2015

Wstęp do finiszu.

Dzisiaj melduję się w szpitalu na oddziale, sprawdzanie wyników i skanów, przygotowanie do zabiegu rano. Jestem szczęściarą, mam dzisiaj polską pielęgniarkę i córkę przy sobie. Będzie dobrze. Jutro od rana pierwszy zabieg: uśpienie, znieczulenie zewnątrz oponowe, radioterapia i pięć godzin wracania do świadomości.
Od poniedziałku 4 takie takie zabiegi ciągiem i wypis ze szpitala. Później 'tylko' normalne życie i czekanie na wyniki, czy rak został ubity. Najpierw miesiąc, kolejny wynik po 3 miesiącach i tak przez pięć lat......
Mam wrażenie że mój rak już został ubity.... ale potrzebuję tego potwierdzenia żeby przestać się już zastanawiać.....

Brak komentarzy: