9 lutego 2015

Naznaczona, zwarta i gotowa.

Doszłam do siebie po wczorajszym dniu pełnym wrażeń niecodziennych. Do szpitala zajechałam na 10:45. Tak naprawdę byłyśmy wcześniej, ale nie na tyle wcześniej, żeby odwiedzić Big C i zobaczyć na czym polega ta organizacja wspierająca chorych na raka.
No ale dowiedziałyśmy się, że parking będzie wolny od opłat po 3 zabiegu. Ale zacznę od progu... Weszłam do poczekalni i poczułam ciężką atmosferę. Już wiedziałam, że tu są tak samo chorzy jak ja wspierani przez bliskiego lub dwoje bliskich. Jednak ja dzisiaj wchodziłam głębiej do paszczy lwa, pomacać go po podniebieniu. Miałam na papierze, że będzie spotkanie z zespołem i scan CT. Punktualnie o 10:45 bez żadnego zgłaszania, że jestem poproszono nas, czyli mnie, córkę i moją panią tłumacz do pomieszczenia gdzie najpierw wypytano mnie, czy zostałam zapoznana z terapią, później powiedziano mi jaki jest plan na dzisiaj i co trzeba zrobić w jakiej kolejności. Oczywiście znowu wywiad rzeka, żeby sprawdzić czy mogę przyjąć bez obaw kontrast. I pytanie, czy można założyć wenflon. Oj przecież już się na wszystko zgodziłam, ale to są rutynowe pytania i chociaż irytują czasami mocno, to sobie wyobraziłam, co będzie jak będę nędznie kontaktowa i wtedy jednak będą musieli do mnie dotrzeć z tymi pytaniami. Wtedy pewnie inaczej się na te pytania patrzy.
No i pielęgniarz zabrał się fachowo do zakładania wenflonu. Miałam go zakładanego w kraju wielokrotnie, ostatecznie jestem po trzech poważnych zabiegach, bez lęku więc nadstawiłam rękę a on skupił się na dłoni.... Tego nie lubię, bo kiedy byłam w kiepskim stanie zakładano mi wenflon bez uprzedzenia właśnie w dłoń prawie między kości nadgarstka. Ból był okropny i został w głowie jakiś uraz, który własnie wylazł. No i on założył wenflon, nic bolało, ale moja psychika zrobiła psikusa i odpłynęłam. Widziałam wszystko, słyszałam też, ale mnie tam nie było. No i robi wrażenie to co widziałam. Córka była szybsza od pielęgniarza, z drugiej strony druga pielęgniarka. Mimo że siedziałam, zostałam posadzona na ziemi, pod nogami i głową znalazły się poduchy ortopedyczne. Pojawiła się pielęgniarka z krokodylem. Niskie ciśnienie to moja specjalność, no ale po chwili wróciłam do żywych. Kiedyś w Polsce straciłam przytomność i pamiętając te dwa zdarzenia..... jest postęp i u nas w kraju, bo są miejsca gdzie perfekcyjnie dbają o pacjenta, wsparcie rodziny traktuje się z pełnym zrozumieniem, bo normalni ludzie wiedzą, że kiedy rodzina też dba o pacjenta, to pacjent dużo szybciej staje na nogi, ale .... to takie niuanse, w których człowiek czuje się bezpiecznie, jak pączek w maśle. Mój wenflon został dokładnie sprawdzony, wszystko zostało wyjaśnione i moja panika opanowana z uśmiechem i zrozumieniem, bo mam do niej prawo. To wszystko jest dla mnie dość nowe.
Mam trzy kropki, mam kolejny skan, mam nie schudnąć, najlepiej trzymać wagę, zresztą za każdym razem będę ważona, bo zostałam dokładnie ustawiona, zwymiarowana i gotowa do pierwszej radioterapii.... Chemię będę dostawać wyżej niż nadgarstek, pierwszą dostane bardzo powoli, bo trzeba mieć pewność, że skutki uboczne mnie nie dotyczą. Z wywiadu jestem zdrowa, z badań krwi i wszelkich skanów jestem zdrowa. Powinno być dobrze.... 

A teraz coś na ostatni wpis, bo NHS wcale nie jest lepszy od NFZ. I link do newsa, że nie refundują zabiegów na guza mózgu. Zapomniał tylko wspomnieć o koszcie tej pierwszej w placówce państwowej maszynie i cenie pojedynczego zabiegu. Tak, bardzo skuteczna terapia, tyle że pewnie ktoś zapomniał pozyskać pieniądze i zaistniał przestój, aż szpital pozyska środki. To nie znaczy, że maszyna będzie stała, bo tutaj maszyny w szpitalach nie mogą stać bezczynnie. Więc są na niej udostępnione zabiegi pełnopłatne i pewnie nie potrwa to długo, bo jak znam Anglików, ich poczucie sprawiedliwości w dostępnie do leczenia w NHS jest pocieszające.

Słowo o paszczy lwa. Miasto liczy 150 tysięcy mieszkańców. Ma dwie uczelnie wyższe, jedna techniczna, druga artystyczna. Ma Szpital Uniwersytecki gdzie dość prężnie działa Onkologia. Na dzisiaj w kraju co 4 osoba choruje na raka. Przewidywany jest wzrost zachorowań na raka w najbliższym czasie do poziomu.... co druga osoba zachoruje w swoim życiu na raka.... Nie brzmi to optymistycznie, ale to wina postępu i naszego szybkiego życia w stresie, z szybkim jedzeniem i w zanieczyszczonym środowisku. Nie da się tego tak naprawdę uniknąć nie zwalniając i nadając sobie swój własny osobisty rytm.
A jak to wygląda w angielskiej poczekalni? W pierwszej poczekalni czeka się na radioterapię, wizyty z lekarzem i stolików jest tu gęsto, jak w Londyńskiej kawiarence, kawa i kanapki też są oczywiście. W głębi są kolejne poczekalnie i po charakterystycznym masowaniu ręki mogę się tylko domyśleć, że tutaj czeka się na chemioterapię, z drugiej strony jest kolejna poczekalnia i tam również czeka się na terapie. 400 osób dziennie korzysta z radioterapii w tym jednym szpitalu. Postaram się dowiedzieć, ile osób dziennie korzysta z chemioterapii. Jeśli do tego dodam, że odbywa się to w spokoju, z perfekcyjny uśmiechem, jakby pacjent był tym jedynym najważniejszym dzisiaj, gdzie nikt się nie spieszy, gdzie nie brakuje klasycznego angielskiego: How are you? A dopiero po tej wymianie uprzejmości potwierdzenie, adresu i danych osobowych. To wybaczcie, ale do takiego szpitala mimo wszystko wchodzi się dużo przyjemniej niż na pobranie krwi w moim mieście. Chociaż obiecuję przy najbliższej okazji sprawdzić i u nas, czy się poprawiło. Ostatecznie mamy pakiet onkologiczny od 1 stycznia.

Co mi zostało po tej wizycie? Kropka po wenflonie.... Co mnie najbardziej zaskakuje po raz kolejny? Chyba perfekcyjne wkuwanie się w żyłę. Nie wiem jak oni to robią, bo moje żyły są ostatnio bardzo cienkie i trudne. Już przyzwyczaiłam się, że w Polsce jest święto jak pielęgniarka wkuje się za pierwszym razem. O siniakach po tych wkłuciach wolę nie wspominać. No i tak mnie przyzwyczajono, że teraz po każdym wkłuciu zdejmuję plasterek i szukam siniaka... Bo i tak jestem w szoku, że wkłucie jest na raz zawsze. A tu nawet siniaka nie zostawiają.... 

Brak komentarzy: