7 stycznia 2015

Oliwa antyrakowa.

To nie jest tak, że ja uważam, że tylko jedzenie wyleczy raka, że jak będę piła sok z cytryny, czy jadła tonami warzywa, to rak sobie pójdzie w cholerę. Nic z tych rzeczy. Rak jak już uszkodził komórki w naszym organizmie, to bez lekarza zapomnij, że dasz radę. Dobry lekarz, to podstawa. Lekarz do którego mamy zaufanie i taki, z którym można dosłownie o wszystkim co nam się w temacie raka wydaje pogada, po prostu taki do którego mamy zaufanie. Mój lekarz głównie leczy, na dietach się nie zna, ale jest świetnym onkologiem i chirurgiem. Do gadania o pierdołach które się lęgną czasem w głowie, mam dwie pielęgniarki na telefonie i kilka telefonów, gdzie mi spokojnie rozwiewają moje wątpliwości. Do tego mam kochane dzieci blisko i dobrych sprawdzonych przyjaciół w sieci też sporo.
Ktoś powie: też mi przyjaciel internetowy. No to mu odpowiem historyjką sprzed lat.
Pewnego dnia dzwonię do mojej mamy i gadamy sobie o życiu, ale słyszę że kaszle. Oho, okres grypowy i ten kaszel też taki grypowy. Tylko jak tu pomóc na odległość 300 kilometrów. Była to dawna epoka, kiedy skype, czy czaty były mniej popularne, a kontakty nawiązywało się przez grupy mailowe, irc i zwykłym niezwykłym mailem. Na irc-u byłam od początku mojej przygody z Internetem w 1997 roku, moje początki w Internecie, to był modem 14400 bps. Łącze wdzwaniane tepsy, gdzie już nie pamiętam cen ale pamiętam, że było drogo.
Ale później Internet taniał, łącza też i już na stałym łączu wysiadywało się w sieci długo. No to rozmawiam z mamą, a myślami jestem w temacie: jak dostarczyć jej jakieś lekarstwa na tą grypę. Ostatnio kiedy u mnie zachorowała, pomogło oscillococcinum i zestaw witamin. Ale dzwonić po 19-tej do koleżanek z klasy, które mają dzieci, wróciły dopiero do domu i marzą tylko o odpoczynku to bez sensu. Weszłam na kanał mojego miasteczka i pytam kolegę mojej córki, czy ma jakiś pomysł. Jasne, że ma. W 30 minut wszystko było ustalone. Więc dzwonię znowu do mamy i mówię:
- Mamo przygotuj 15 złoty na leki, które za chwile przyniesie Ci chłopak z małą siostrą. Jak masz coś słodkiego to poczęstuj chociaż dzieciaki. A teraz odłóż słuchawkę i zadzwonię za 20 minut to pogadamy. Kasa czekolada i dzwonek przy drzwiach. Pamiętaj!
Zadzwoniłam i usłyszałam, że ona nie rozumie co się stało, ale już wzięła leki i leży w łóżku. No i takich właśnie ludzi ja nazywam przyjaciółmi w sieci. Takich historii z życia wziętych mam dużo i postaram się je tutaj przemycić. po prostu dobrych ludzi trzeba szanować za to, że są dobrzy. Proste?

No ale miało być o oliwie antyrakowej, a jest o starych dziejach.
Rak nie lubi kapsaicyny ma na niego dobry dla nas wpływ, zwalnia jego rozrost i dlatego dobrze w swoje jedzonko wrzucać wszystko co posiada w sobie ten nieprzeciętne ostry smak. Zawierają go papryczki chili, kurkuma, ale tą należy aktywizować papryką, żeby kapsaicyna nie przepadała. Gdzieś w sieci kilkakrotnie przewinął mi się pomysł, bo to nie przepis, a zaledwie pomysł. Oni mówią o kilogramie, ja zrobiłam z kilku papryczek chili na początek po prostu oliwę chili.
Czyli należy przygotować:

Oliwa antyrakowa:

kilka papryczek chili
olej z pestek winogron
słoik zamykany

Teraz założyć rękawiczki kuchenne (warto, ja nie założyłam i do jutra muszę uważać żeby paluchem nie dotknąć oka swojego czy wnuczki) i pokroić papryczki drobno z pestkami, bo tam kapsaicyny jest najwięcej, wrzucić do słoiczka i wstawić w chłodne i ciemne miejsce na czas wychodzenia kapsaicyny do oliwy, czyli ok 2 tygodni.
Dodaję tak zrobioną oliwę do zaprawiania mięsa, sałatek warzywnych, a nawet do mixów z warzyw. Przesadzić się raczej z tą oliwką nie da, bo ostrość ma właściwą :)

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

ja też zrobiłam taką oliwkę ... poczytałam o niej troche i nie tylko na raka sie przydaje :) USS

Babcia wielofunkcyjna pisze...

To prawda, wszystko co opisuję nadaje się do jedzenia ze smakiem, zaznaczam że jest antyrakowe dlatego, że zbieram tylko to co wspomaga leczenie raka, dla mnie to istotne. Pozdrawiam :)

Anonimowy pisze...

zajrzałam tez do lodówki i odkryłam na nowo cos bardzo podobnego : chłopaki robili kiedyś sos z imbiru , papryczek i czegoś tam jeszcze i właśnie to co zostało( głownie pestki paprykowe) zmiksowali i zalali oliwą i teraz to dodajemy jako przyprawę , dla wyostrzenia smaku... teraz , po lekturze , patrze na te pastę zupełnie inaczej USS