9 sierpnia 2014

Na jednej z dzikich plaż.

Lato tego roku jest piękne. Mokre, ale bardzo ciepłe i mimo wszystko bardzo słoneczne. Kiedy tylko łapiemy trochę wolnego jak na komendę wszyscy wymyślamy co warto byłoby zobaczyć w tym wolnym czasie. Wreszcie trafił nas cały wolny dzień i bez chwili wahania zapadła wspólna decyzja: 
- jedziemy na plażę. 
Inna sprawa, to wybór tej plaży. Tu już zaczyna się zawsze większy czy mniejszy problem, bo każda miejscowość nad morzem ma inną plażę. Jest plaża z fokami, jest plaża zupełnie kamienista, którą kochają wędkarze, jest plaża z piaseczkiem jak nad naszym Bałtykiem, jest plaża z krabami, ukwiałami, dziwnymi rybami i ślimakami wszelkiego typu. Czasem więc trudno się zdecydować gdzie nas dawno nie było i za czym tym razem tęsknimy. Na szczęście po chwili wymiany argumentów decyzja zapada jednogłośnie i pakujemy niezbędny sprzęt szybko sprawnie, a reszta to już tylko fantastyczna przygoda.
Ostatnio zaliczyliśmy plażę jak z księżycowego klimatu. Wymyte głazy z wymytymi wodą nieckami, w których pełno różnych żywych zwierzątek morskich. Roślinność od sałaty morskiej, która jest ponoć delikatesem, do morszczynu pięknie wybarwionego w ilościach iście zaskakujących. Dziewczyny w butkach do wody z siateczką na kraby wędrowały po tej plaży i co chwila słychać było nawoływania:
- Mamo! Choć do nas, bo tego to na pewno jeszcze nie widziałaś. 
No i biegłam po śliskich kamieniach, żeby obejrzeć ślimaki w skorupach jak tipsy, albo takie przyklejone do skały jak stożki, albo jako wyrocznia w temacie sałaty wodnej, krewetek, czy krabów.
Muszę się jeszcze dużo douczyć, zanim będę ekspertem kuchni morza Północnego, ale okazy które oglądały dziewczyny, są godne nauki i z ciekawości warto byłoby spróbować krewetek mających opinię najlepszych na świecie czy odnóża krabów zebranych na kolację :)



W drodze powrotnej wpadliśmy na plażę wędkarzy, ale połowy nie rzucały na kolana, więc pomoczyliśmy nogi w wodzie, pogadaliśmy z wracającymi ze zlotu garbusiarzy. Wjazdówka 30 funtów od łba to jednak bardzo ekskluzywny pokaz chociaż zdjęcia z ubiegłego roku nie powaliły na kolana tak jak Charity Motor Show, więc odpuściłam. Za tyle to Dominika dostanie porządny tablet z programami do nauki. A my zaliczymy muzeum wojskowości i też będzie ciekawie :)

 To by było na tyle, dzisiaj dzień pracowity. Ja wymalowałam krzesło do zdjęć, Maciek doprowadził auto do stanu prawie idealnego, Jurek zrobił odpływ na ogrodzie, żeby woda na bieżąco schodziła, a Malwina zrobiła boski obiadek i poszła spać bo na noc do pracy. Kocham to miejsce, tą całą normalność i cieszę się że życie jest właśnie takie.
Następny post będzie ..... hmmm przemyślenia nad fusami z kawy?



Brak komentarzy: