31 marca 2010

Wizyta...

Dziś będzie od siebie. Wyobraźcie sobie hipotetyczną sytuację. Przyjeżdża do Was, na Wasze zaproszenie osoba z maleńkim dzieckiem. Obiecaliście pomóc, przy okazji zobaczyć dziecko, no więc przygotowaliście się na taką okoliczność. Łóżeczko, siedzenie do auta dla malucha, trochę pieluch, trochę kaftaników itd. Herbatka, pogaduchy o niczym szczególnym, w międzyczasie pstrykam fotki maleństwu, bo choć światło do dupy, to mała jest faktycznie bardzo słodka. Zawożę do lekarza - czekam z mała w aucie, zawożę do pracy - czekam z małą w aucie, zawożę do ZUS-u - właściwie nie czekam, bo ZUS zdążyli zamknąć.

Wracamy do domu, obiad trochę pierdołowania o dzieciach i zaczynam się zastanawiać, o której to dziecko jest kąpane, bo 19-asta na zegarze, a tu nie widać zniecierpliwienia. Wreszcie słyszę, że już mogę odwieźć ich do domu, drobne kilkanaście km, bo już czas na kąpiel. Łapię zawiechę, bo słuchałam dość dokładnie i nie słyszałam o tym, że odwożenie też będzie moje, ale ja jestem spokojna baba przy dzieciach więc zbieram klamoty, daję torbę do zapakowania tego wszystkiego co mi się nie przyda bo dziecka nie mam, pożyczam moje siedzenie do auta dla maleństwa z tekstem: - Nie kupię drugiego więc zawsze dziecko ma przyjeżdżać do mnie w tym foteliku.

Słyszę:

- Dobrze. - I odwożę do tatusia dziecka i jego rodzinki. Po drodze zastanawiam się jak można być tak durnym żeby przez skrzyżowanie śmierci przejeżdżać z dzieckiem zawiniętym w kocyk na kolanach. No ale rodzice są bardzo kochający a ja jestem wredna i nic nie rozumiem.

Wracam do domu z kociokwikiem myśli. Z jednej strony dzieciak jest słodki, z drugiej rodzice nieodpowiedzialni do bólu. No ale takich rodziców z czasów pracy na wsi poznałam nieźle i dzieciaki jakoś wyrosły i dziś można o nich powiedzieć super dzieciaki. A ja chuchałam dmuchałam i co mam?

Zdrowy rozsądek podpowiada:

- Zostaw bo będziesz cierpieć.

Serce mówi:

- Żal tak słodkiego maleństwa.

No to siadam przed komputerem i piszę na gg:

- dzieki ze przyjechalyscie :)
I czytam:
spoko - tylko zdjecia chce pozniej ;))

I już wiem,  zdrowy rozsądek będzie moim najlepszym doradcą na długi czas, serce na temblak i do szafy. Może kiedyś.....

1 komentarz:

Sanchez pisze...

Generalnie nie do końca zrozumiałem całość, ale i tak wydaje się być szokująco dziwaczne ;]