27 stycznia 2018

Zaczynamy zupomanię.

Weekend... ostatnio zauważam, że mój wolny czas jest ściśle związany z weekendami. A właściwie z co drugim weekendem. Dzisiaj od wczesnego rana gospodarzę z moją wnuczką. Czyli obudziła mnie wnuczka:
- Babciu ja się ubieram i czy mogę iść na xboxa bo Nicko już czeka na mnie?
- Jasne że możesz, ale pod warunkiem że nie będziesz dyskutować przy śniadaniu.
- Dobrze, ale zrobisz mi placuszki z mlekiem?
- Zrobię, przybij piątkę i ubierz kapcie.
Teraz mam swoje kilka minut na wstawanie i ogarnianie rzeczywistości. Przeglądam nowe książki z Polski. Ponieważ waga zaczyna mnie bardzo wkurzać, postanowiłam z nią coś zrobić. Pierwsza myśl była bardzo dobra: wyrzucę wagę i będzie spokój. No ale ciśnienia nie da się wyrzucić, i z wyrzuceniem wagi nie znikną problemy. Nie mam kompleksów z powodu wagi. Kiedyś ważyłam poniżej 60 kg i bardziej wkurzało mnie gadanie o każdym kilogramie poniżej albo powyżej 60 kg. Czasem mnie to irytowało. Teraz waga po wszystkich przejściach z rakiem oscyluje w okolicach 90 kg i miałabym to w dupie, bo w tym kraju jest całkiem znośna waga. Ale mnie irytuje to wszystko co się z tą wagą w mojej rzeczywistości wiąże. Po pierwsze menopauza, której ponoć już się raczej nie pozbędę, a chętnie bym ją zostawiła gdzieś w biurze rzeczy zagubionych. Po drugie kondycja. Nie należałam do grupy sportowców, czy intensywnie ćwiczących fanów sportu, ale nie miałam problemów przepłynąć 200m, czy pojechać na wycieczkę rowerową do okolicznych wiosek. Teraz omijam te zabawy, bo nawet wypad na kręgle przypłaciłam poleżeniem bo mięśnie trzymające miednicę powiedziały:
- ...pieprz się stara z takimi pomysłami i se lepiej pospaceruj....

Więc doszłam do wniosku, że najpierw muszę zrzucić kilkanaście kilogramów, a dopiero później zacząć truchtać zdrowotnie. No i wpadła mi w ręce książka Zupomania, a właściwie najpierw wpadła mi z linkami grupa na fb Zupomania. No i po jakimś tygodniu poczytywania tej grupy, doszłam do wniosku, że to nie jest głupi pomysł.
Po pierwsze nic nie kosztuje. Będę miała wreszcie powód na testowanie
kolejnych mało poznanych warzyw.
Po drugie, ten sposób jedzenia nie spowoduje u mnie niedoborów składników, bo uwzględnia i mięso i warzywa i owoce.
Po trzecie, powinien wspomóc moje jelita, bo zupy i wywary z zup, to powinno być okey.
Jedyny problem to chleb, ale najwyżej będę piekła jeden duży tygodniowo dla moich, żeby nie zaczęli jest tego z dodatkiem tartej bułki. Zobaczymy co przyniesie ten pomysł. Jeśli zdrowie, to nie omieszkam tu o tym napisać.