19 września 2016

Angielski w nowym miejscu

No i kolejny dzień powoli mija. Rano śniadanie w biegu, czyli tabletka z zieloną kanapką zapijania kawą bo już się skończył korek pod szkołą i możemy jechać na angielski. Tydzień temu przespałam lekcję i prawdę powiedziawszy i tak bez auta bym nie pojechała. A dzisiaj już mamy wpisany angielski w grafik więc oczywiście dach do tyłu i mimo chłodu takiego koło 18 stopni w krótkim rękawku ruszyliśmy w drogę. Oczywiście parking osiągnęliśmy przed czasem. Całe 40 minut miałam wolnego na zwiedzenie sklepów na Anglia Square i huraaa!!! znalazłam tablice korkowe na ścianę duże, takie 50x90cm, no i oczywiście kilka drobiazgów w Paundlandzie. Jutro będę mogła dalej porządkować mój kąt do pracy. Wreszcie wszystkie wykrojniki będę miała w zasięgu wzroku, a to ułatwia bardzo pracę. Jak wyszłam z ostatniego sklepu już czekały dziewczyny i moje chłopisko, mogliśmy razem ruszyć na zajęcia darmowej nauki angielskiego. Uczą nauczyciele na emeryturze, a lekcje są prowadzone wg zasady:
- chcesz się nauczyć to masz szansę z nami, nie chcesz, nikt ci głowy za niemoc nauki nie urwie. Czyli atmosfera jest bardzo przyjazna, a ilość chętnych spora. Po prostu świetne klimaty do nauki jak dla mnie. Co jeszcze ciekawego w tym wszystkim a innego niż w kraju?
Ilość narodowości. Dzisiaj poznałam dziewczyny z Gwinei, Kongo, Chin, Portugalii i oczywiście z Polski. Nowe imiona do zapamiętania to Salima, Djabu, Jing Xing, Hellen, Aga, a o tych poznanych w przerwie nawet nie wspomnę, bo nie dość, że trudno do zapamiętania to jeszcze ich tak dużooooo.
Lekcje minęły w bardzo fajnej atmosferze, a do domu wróciliśmy okrężną drogą prosto na kawę z dzieciakami. Oczywiście bez zdania relacji z tego jak było się nie obyło, a później już czas na rewolucję w domu.... Córka przenosi akwarium morskie z living roomu do home office. Czyli pomysł z moim gotowaniem z widokiem na marinę dojrzał i akwarium już stoi w dziurze między officem a kuchnią. Ja dostanę kolejną matę magnetyczną na ścianę i jest szansa, że na jakiś czas będę miała wystarczająco miejsca na wykrojniki. A później już tylko kładzenie podłogi..... Czyli sajgon będzie trwał zapewne do końca tygodnia, ale później będzie już tak pięknie, że będzie można pastwić się nad domownikami i pokrzykiwać:
- Buty!!!!
- Gdzie się pchasz na nową podłogę w buciorach?!
Znacie to? Ja znam :D Pewnie dlatego cieszę się, że  podłogę ciężko będzie zniszczyć ufff.


Więc trudno powiedzieć, że się nudzimy. Ja uważam, że na nudę nie mamy ani czasu, ani wystarczającego poziomu zmęczenia życiem. Mam jeszcze lekcję z angielskiego do ogarnięcia więc do następnej notatki kochani.

Brak komentarzy: