30 maja 2016

Dywagacje o miechunce peruwiańskiej.

Moje życie z rakiem trwa. Właściwie to niby bez raka, bo ostatnie wyniki są zachwycające, ale nie dostanę kwita od mojego kochanego doktora, że jestem zdrowa albo chociażby wolna od raka, bo ten bywa głupi i potrafi nagle się ujawnić w wielu niby zupełnie niegroźnych sytuacjach. No więc mam żyć jak zdrowa, ale nadal nosić parasol na wszelki wypadek, gdyby zaczęło kropić, bo z rakiem jak z deszczem, nigdy nic nie wiadomo. No więc żyję niby bardzo nudno, bo dni są dość podobne do siebie, na wyskoki sprzed kilku lat już sobie nie pozwalam, bo nie lubię płacić leżeniem plackiem za kilka chwil udawania nastolatki. Dbam o kondycję w sposób umiarkowany i bez szaleństw i żyję dniem codziennym, które sobie ubarwiam. Dzisiaj jest to kolorowy lukier na dzisiejszy Holiday, gadam z zebrą mojej wnuczki, bo ta od rana uśmiecha się od ucha do ucha, zagryzam chmurny poranek malinami i doprowadzam się do stanu używalności w łazience z oddzielnie zimną i ciepłą wodą. Za każdym razem rozbrajają mnie te krany i za każdym razem zaśmiewam się, że tyle lat minęło od wynalezienia pomp a nadal powszechnie można spotkać właśnie takie rozwiązania. 
Mądrzy twierdzą, że wypływa to z przyzwyczajenia Anglików do tego, że jak działa i się nie psuje to się rusza. Moja znajoma Angielka twierdzi, że ona wyrzuca dopiero jak się rozpada w rękach. Ja obserwując wielu Anglików twierdzę, że po prostu bardzo racjonalni i zanim zabiorą się za robotę, to długo planują tak, żeby robota nie kosztowała ich więcej niż jest warta. Oczywiście nie wszyscy Anglicy właśnie tacy są, ale ja tak jak w Polsce lubię tych rozumnych, z otwartym myśleniem i ciekawych tego co niosą za sobą nieuchronne zmiany. Wg zasady szukamy podobnych sobie.






 Wczoraj przed zaśnięciem nałożyłam gesso i maskę, więc dzisiaj będę się bawiła dalej, ale t dopiero wtedy jak dowiem się co zrobić z owocem ze zdjęcia poniżej. Dostałam dzisiaj paczkę tego owocu z prośbą o wykorzystanie go w jakimś daniu i prawdę powiedziawszy nie mam jeszcze pojęcia co to jest, więc poszukam i podzielę się tutaj z Wami informacjami bo wiem, że ten owoc widziałam w postaci kwiatów na ogródkach w Polsce. Tylko w Polsce nikt nie pakował tego w pudełka i nie sprzedawał w markecie do jedzenia. W UK można za to kupić każdy owoc i nie wiem jeszcze, czy to dobrze, czy źle. Na razie szukam informacji co to jest:



Więc jest to miechunka peruwiańska, coś pośredniego między pomidorkiem koktajlowym, a śliweczką.
zawiera tylko 10 % cukrów, dużo sole mineralne w tym mnóstwo potasu, ponad 300mg, także witaminę B1, B3, C i.E a także  karoten. Chociaż owocki nie należą do najtańszych, to można je uprawiać w ogródkach. Wystarczy nasionka z mini pomidorka wydłubać i ususzyć, posiać i oczekiwać na własny zbiór. Wtedy pewnie spróbuję zrobić słoiczek powideł z serii nietypowe wynalazki a na razie poozdabiam desery, żeby każdy w domu spróbował jak smakuje miechunka peruwiańska.



Brak komentarzy: