Za oknem jasne niebo, deszcz nie pada i zapowiada się wiosenny, miły weekend. Chyba powinnam zejść na poranną kawę, ale najpierw dokończę wpis i posłucham sobie tych pozytywnych rozmów z dołu. Tego zainteresowania w głosie, kiedy pytają i pochylenia się nad tematem, żeby było dobrze. To jak tykanie dobrze ustawionego zegarka szwajcarskiego. Lubię te pozytywne dźwięki i atmosferę takiego właśnie domu. Czasami zastanawiam się, czym to się różni od tego co w Polsce. I trudno to określić tak na szybko. Tutaj jest przede wszystkim dużo więcej przestrzeni. Chcę ciszy i skupienia, zostaję u siebie w pracownio-sypialni. Chcę trajkotania, idę do Dominiki na pogadanie w dwu językach równocześnie i naukę dwukierunkową. Chcę towarzystwa, schodzę do living room, chcę świeżego powietrza to idę na ogród, gdzie nawet mogę się zmęczyć przy pracach wszelakich.
Wstać czy jeszcze poleniuchować? Nie chce mi się wstawać, słyszę sójkę za oknem, odpowiada gil. Życie na wsi ma swój urok, chociaż ta wieś jeszcze za mało wiejska jak na nasze marzenia.
A przypomniał mi się wczorajszy epizod. Jakiś czas temu Dominika zaczęła zamęczać rodziców o komputer. Nie jakiś tam tablet czy laptop, tylko własny komputer na biurku. No i Maciek przywiózł komputer, trochę przy nim posiedział, bo nowy system, kilka kart dodatkowo, nowa podświetlana klawiatura i mysz i dwa dni temu nie złożył komputera przed przyjściem Dominiki, bo komputer ma być na urodziny z grą minecraft obowiązkowo. Kiedy się połapał, było za późno żeby chować. Ale Dominika nie zauważyła komputera..... Więc kolejny dzień oczywiście nie schował bo w wolnej chwili siadał i przygotowywał go dla Dominiki. Aż wczoraj Dominika zmieniła miejsce przy stole do obiadu i zauważyła nowy komputer. Nie wiedziała dla kogo, więc podpytywała i kombinowała jak się upewnić, że to dla niej. Radość po swoim śledztwie uwieńczyła okrzykiem:
You're the best dad in the world!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz