22 lutego 2016

Koniec ferii, huraaaa!!!

Jest 22 luty, a moja córka dzisiaj zrobiła takie zdjęcie żab na parkingu w firmie. Żaby! Mamy luty!! To parking na którym nikomu nie wpadnie do głowy, że w lutym żaby mogą mieć gody!
No i żaby zostały przywiezione do naszego ogrodu, gdzie mają oczko wodne, wysoką trawę i godne warunki do żabich godów.
W ten właśnie sposób powstanie nasz ogród. Mój syn w zeszłym roku przywoził tak poziomki, bambus i kilka ciekawych a rzadko spotykanych roślinek. Mamy więc w ogródku przemieszany mix różnych światów z figami i eukaliptusami na czele. Tu po prostu bardzo dobrze się odpoczywa i pracuje, a jak jeszcze żaby zaczną kumkać to będzie jak na prawdziwej wsi i o to chodzi.
Dzisiaj zamówiłam od mistrza w sztuce kwiatów z foaminu materiały do nauki i robienia kwiatów. Przesyłka pewnie dzisiaj lub jutro ruszy do mnie i będzie to najwyższa jakość materiałów. Nauka będzie więc przyjemnością, a czego będę się uczyła? Tym razem będą to takie kwiaty i liczę, że dam radę opanować technikę, bo jak nie, to będzie trzeba polecieć do Polski na warsztaty. No ale na razie odrabiam lekcje z sieci i coraz bardziej niecierpliwię się, że jeszcze muszę poczekać. Ale jutro lekcja angielskiego, więc pewnie dostanę cały pakiet wiedzy do opanowania i nie będzie nudy czekania. Aktywne czekanie jest dużo lepsze. A w wolnej chwili przepiszę lekcję na naukę kwiatów z papieru i materiału. Zawsze to jakiś wkład w społeczność craftową, a i dla wnuczki zostanie kilka notatek.
No a wnuczka dzisiaj po feriach pierwszy dzień w szkole, a my mamy całe 6 godzin czasu wolnego od dzieci. I to wcale nie znaczy, że nie mamy świra na punkcie dziecka, bo mamy i to fakt niezaprzeczalny, ale żeby zdać sobie sprawę z miłości trzeba stanąć dalej i poczekać, żeby określić czego nam brakuje. A nam po tych sześciu godzinach brakuje żywiołu, karabinu maszynowego pytań, piosenek tworzonych na poczekaniu i z biegu i tego szczebiotu w domu. A wtedy życie nabiera kolorów.
No i pukanie do drzwi.... Moja kochana córeczka z kluczem w kieszeni stwierdziła, że zmusi mamę do pobiegania po schodach, dla zdrowia oczywiście, Prawda, że wredota z niej straszna?
Ale już jestem, i mam czas na zamknięcie notatki żeby naładować akumulator. A swój akumulator ładuję rozmową z dziećmi, czytaniem takich świetnie napisanych książek jak ta poniżej:


... i oczywiście twórczością wszelaką, raz lepszą, raz gorszą ale sprawiającą mi przyjemność. Dzisiaj będzie książka, a później twórczość artystyczna w kuchni. Czyli obiadek dla mojej rodziny:
schab z pieczarkami, kasza jęczmienna i marchewka z groszkiem w beszamelu, a na deser kawa i ten dziwny owoc co go się skrapia koniakiem po schłodzeniu. O rodzinę trzeba dbać i dopóki mogę to robię to z wielką pieczołowitością i radością.


Brak komentarzy: