14 grudnia 2015

Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta....

Na pewno wiem, czego mi nie wolno. Cała lista zakazów, które czasem łamię bo nadopiekuńczość w moim kierunku bywa chora od czasów diagnozy. Do tego nie można się przyzwyczaić, bo jeszcze człowiek zwariuje i wyciągnie kopyta na jakieś psychiczne przegięcia. No ale o ile z dziećmi nie ma problemu się dogadać i żyć normalnie, to z problemami natury obiektywnej już jest trudniej.
Ostatnio zapomniałam się i złapałam moją wnuczkę w locie, jeden samolot i nic nie boli. Więc jest dobrze, ale na drugi dzień nie jest dobrze, za dwa dni jest gorzej i ... już wiem, że dźwigać mi nie wolno i tego muszę się odzwyczaić. A to wcale nie jest łatwe, człowiek ze wszystkim daje sobie radę, a do przesunięcia każdego klamota potrzebuje pomocy, z wnuczką by polatał, a musi być stateczny i roztropny cały czas, nie wolno się zapomnieć, bo to może się źle skończyć. No ale nie jest to wielki koszt na rzecz życia. Jakoś to zaakceptuję i przyjmę za kolejny stały punkt życia w mojej recepcie na życie.
A ostatnie dni znowu były pracowite, po kilku dniach pieczenia przez dziewczyny pierniczków i zjadania ich na świeżo, kolejna paczka do pieczenia czeka w lodówce. Pewnie w tygodniu będzie szansa na pierniczki do ozdabiania lukrem, a jak nie, to wykroje kilka pierniczków z gliny i ozdobię. Coś na choince trzeba powiesić ;))

Córeczka albo w pracy na etacie, albo nauka, albo bieganie z aparatem po ślubach. Zmęczona, ale szczęśliwa, bo umiejętności wzrastają, szacunek i klienci są, więc i uśmiech gości na twarzy. My z Maćkiem biegamy przy szkolnych festynach, ciastach, a jak urwę kawałek czasu, to nawet coś sobie pokombinuję SAMA na moim craftowym stole ku radości ducha i oczu.  Jedyne co nas martwi, to sytuacja w kraju. Trudno zaakceptować to, co się dzieje z demokracją, co się dzieje z ludźmi, którzy obecnie są przy władzy. No ale Polacy posmakowali wolności, więc nie oddadzą jej na długo.... Przynajmniej taką mamy nadzieję.



A ja w tym miejscu chciałam podziękować moim przyjaciołom w Polsce, którzy wysłali nam kartki świąteczne, a właściwie kartki dla Dominiki, kartki przyszły tak piękne, że dech nam zaparło, a radość z otwierania kopert zaadresowanych na Dominikę była tak wielka, że z wielką przyjemnością w przyszłym roku umówię się z Wami na kolejne kartki ;))) Mam nadzieję, że nasze kartki też do Was dotarły i sprawiłyśmy Wam chociaż odrobinę przyjemności ;))
Dlatego my z Dominiką craftujemy ile się da, od kopert, kartek, ozdób wszelakich, a na kolorowankach kończąc. Obie mamy w temacie craftu skrzywienie mocne i to jest piękne, bo dzieciaki mocno nas wspierają i jak widzą coś godnego, co może nam się przydać to zwożą nam do domku i nawet potrafią z nami czasem kolorować dla uspokojenia czy relaksu w rodzinny gronie.

Brak komentarzy: