31 października 2015

Burunduk potrafi.

Nad moim łóżkiem zawisła maszyna do latania. Kiedy ją zobaczyłam, wiedziałam że zawiśnie nad łóżkiem i chcę do niej dorobić Babę Jagę odpowiedniej wielkości. Moja wnuczka jest zachwycona i deklaruje pomoc na całej linii. Ostatecznie pakt craftowy zobowiązuje. A na razie zaczynam zbierać się do nagranie pierwszego filmiku i już nawet wiem o czym będzie tylko muszę sobie to dokładnie zaplanować i nauczyć się najpierw jak zrobić czołówkę i ogarnąć temat głosu. Pewnie jeszcze kilka innych tematów, ale decyzja zapadła i zaczynam od Clay, który kupiłam wnuczce, a teraz kupuję podwójny pakiet bo to genialny wynalazek i sprawdza się w crafcie. Od jakiegoś czasu testuję nagrywanie z marnym skutkiem więc jeszcze trochę potrwa zanim odważę się pokazać cokolwiek publicznie, ale .... pracuję nad tym.

A dzisiaj wstałam o 7 rano, co już dawno było nieosiągalne, zbiegłam po schodach i dopiero na dole złapałam się że nic mnie nie boli. Nie no, nadal żyję i nawet żyły zaczynają być widoczne pod skórą, co jest dobrym kierunkiem zmian na lepsze. O nie muszę dbać i dbam bardzo. A o moją kondycję dbają wszyscy, włącznie z wiewiórą. Chociaż ta ostatnia, od kiedy rozpoczęła się jesień, dba w szczególny sposób. Kiedy tylko wyrusza poza klatkę, a ja nie pomyślę o wszystkim to na bank ona pomyśli na pewno i bardzo precyzyjnie. Tym razem jej łupem padły kwiatki na parapecie. W doniczkach nie znalazła niczego żywego, więc wróciła trusia do klatki i .... poszła spać na zbiory w swojej spiżarni.



A ja zabrałam się za picerki a właściwie pizze w wersji mini, ale dużooo.



Brak komentarzy: