11 marca 2015

Druga chemia

.... a mi chce się tańczyć. Dzisiaj na 8:30 miałam chemioterapię. A że od rana obudziłam się trochę podekscytowana nie zdrowo, bo moje jelitka chyba dostały radioterapią ciutek przez moje pokasływanie, to zaczęłam od sprawozdania, co uległo lekkiej zmianie. No i po konsultacji z lekarzem pielęgniarki dostałam lek z opisem i jak mam brać imiennie podpisany Loperamide 2mg Capsules. Teraz mogę spać spokojnie, bo to działa. Na radioterapię dobrze mieć w ustach cukierka szałwiowego albo innego kojącego struny głosowe.

No ale dzisiaj miało być po kolei jak wygląda chemioterapia z bliska. Czyli sprawdzenie czy ja to ja, później miseczka z ciepłą wodą, żeby namoczyć łapkę i wywiad o wszystkim co niepokoi i co trzeba przewidzieć. Moczę łapkę i dostaję kawunię i ciasteczka. Ręczniczek i pojemniczki z recyklingu leżą z jakimiś dodatkami, których jeszcze nie zidentyfikowałam leżą na stoliku. Pani zabiera michę z wodą i za chwilę z uśmiechem wraca z zestawem do zakładania igiełek. Co chwila pytanie czy wszystko dobrze, czy mam życzenia. Akceptuje mój plan na wkłucia wenflonów. Raz lewa, raz prawa bo 2 tygodnie na wygojenie żyły powinno wystarczyć. Wkłucie błyskawiczne, wzorcowe, sprawdzone że w żyłę i teraz danie główne. Wjeżdża taca z moim dzisiejszym zestawem: Cisplatin, woda do płukania żył w dwóch woreczkach i potas z sodą czy jakoś tak. Tabletka na wymioty, sterydy były chyba dzisiaj zbędne, albo nie zauważyłam i bite 3 godziny kropelkowania z bieganiem do toalety. Wtyczka z gniazdka i jedziemy z tym stojaczkiem, a jak mamy pecha to stojaczek piszczy że chce prądu i nie ma jednej buźki co to nie patrzy na drzwi toalety z wielkim uśmiechem bo jest nas tylko kilkoro takich co latają jak kot z pęcherzem slalomem między fotelami do przybytku ulgi wszelakiej. 
Podsumowanie: dzisiaj wyjątkowo dobrze się czułam po chemii i radioterapii. Mogłam po powrocie do domu trochę pobawić się z wnuczką, zrobic domową czekoladę z wczorajszego przepisu i właściwie na rozum wzięłam tabletki przeciw wymiotne, bo nie czułam żadnych ubocznych skutków. Nawet sensacje żołądkowe ustąpiły. Trudno mi powiedzieć czy to nie jest zasługa mojego miksu na jelita.

Mus z marchewki:

Ale przepis zapiszę:
1/2 kg marchewki w skórce ugotowane na parze
sok z 1/2 cytryny wyciśnięty na świeżo
1 łyżeczka mixu papryka-kurkuma-pieprz
1 łyżka miodu
kilka łyżek cieplej przegotowanej wody

Marchewkę obieramy i wrzucamy do blenderka, do tego reszta składników i robimy sobie paćkę jak dla niemowląt. Mnie to bardziej smakuje niż budyń, a świadomość, że marchew leczy problemy jelitowe podnosi wartość odżywczą ;))) Jak ktoś nie przepada za tym smakiem, niech szuka własnego. Może burak, banan ale jak wymyśli to niech podzieli się pomysłem. Na bank wypróbuję.



No ale nie byłabym sobą, gdybym nie zrealizowała pomysłu z czekoladą z oleju kokosowego. Z Maćkiem jesteśmy fanami tej wersji czekolady. Będzie okazja sprawdzić jak daje sobie faktycznie radę z cholesterolem bo pół słoika już poszło na czekoladki, a wiemy gdzie stoją kolejne słoiki na półce w markecie ASDA.

Zapach i smak kokosu z malinami jest nasz, a będziemy sprawdzać z jakimi owocami jeszcze nam smakuje. Moja ulubiona wersja to krem z jagodami bez mrożenia, ale czekoladki też są pyszne.
Link do przepis jest w poprzednim poście, ale przepis jest banalnie prosty.

czekolada na oleju kokosowym.

Mieszamy łyżkę oleju kokosowego (ma postać dobrego masła) z łyżeczką dobrego gorzkiego kakao i łyżeczką małą miodu (gęstego i z wysokiej półki, bo ma być zdrowo) i teraz łyżką kręcimy ostro aż wszystkie składniki się połączą a im cieplej w pokoju, tym szybciej to następuje.
Teraz kawałek folii aluminiowej, rozsmarować cienko masę, posypać owocami (mrożone maliny są dobre, jagody też, ale można posypać czym dusza zapragnie i co lubimy i do zamrażalnika na tej folii najlepiej do wąskiej szuflady do mrożenia kostek na 20-30 minut i smacznego :)
Jeśli czarna czekolada jest dla nas za słodka to podmieniamy tylko kakao na łyżeczkę gęstego jogurtu i mamy biała czekoladę.
Zapewne nie przekonałam niedowiarków ale może napiszę kilka słów o właściwościach oleju kokosowego ... No i tutaj stanęłam bo dr Różanksi pisze o oleju tak, a po sieci ostatnio kursują bardzo odmienne wersje o oleju kokosowym..... I co teraz?



i przemyciłam trochę prywaty ;)))




2 komentarze:

Chaziajka pisze...

Dzięki za przepis :). Czekolada przepyszna i to tak, że nie mogłam się powstrzymać i część wyziarłam z kubeczka jako krem ;). Od południa chodziło za mną coś słodkiego, a nie chciałam jeść czegoś niezdrowego. Czekoladą uczciłam pojawienie się na mojej głowie puszku (jestem po agresywnej chemii)

Babcia wielofunkcyjna pisze...

U mnie też ta czekolada znika szybko, a olej kokosowy faktycznie ma świetne właściwości i chyba muszę napisać do czego jeszcze go używam ;)