6 marca 2016

Mija prawie rok od terapii.

Piątek, czyli koniec tygodnia przed pracowitym weekendem. Dzieci ten weekend pracują, a my z Dominiką planujemy craftowanie, rysowanie i malowanie. Kilka lekcji angielskiego do zrobienia, żeby coś w głowie po weekendzie zostało.
Dzisiaj córka przy porannej kawie mówi:
- Mamo dokładnie rok temu miałaś radio i chemioterapię. Patrz jak szybko wróciłaś do formy. - To prawda, że nie daję się smutkom, nie dopuszczam do siebie myślenia o tym co dalej i jak daleko dojdę. Dzisiaj, tu i teraz jest dobrze i z tego się cieszę, nie wnikając za głęboko w przyszłość. Staram się pamiętać, że dokładnie rok temu nie byłam na siłach usiedzieć przy biurku i zrobić za jednym zamachem kartki. Robiłam to na kilka razy, ale uparcie robiłam swoje. Tak samo zakupy. Jechałyśmy do mojego ukochanego Hobbycraft'a i po 20 minutach chciałam usiąść i szybko wrócić do domu. Do tego nie chciałam, żeby ktokolwiek połapał się, że jest mi cholernie ciężko, jak po wejściu na wyższą górkę w Tatrach. Całkiem nieźle mi to wychodziło. Dzisiaj czuję się całkiem normalnie, są oczywiście już trwałe skutki uboczne, ale można z nimi żyć. A jakby nie było, najważniejsze jest życie i możliwość prawie normalnego funkcjonowania. Normalnego, bo w domu nikt nie powie mi, że mam coś zrobić zanim pójdę poleżeć, a zapytają tylko czy coś mi potrzeba i co jakiś czas któreś mimochodem zajrzy do pokoju po przysłowiową gumkę czy ołówek. Czasem zapominam się i przygnę w pracach domowych, ale już się uczę, że za każde takie zapomnienie o ograniczeniach płaci się za drogo, więc lepiej pamiętać i nie przesadzać. Chociaż czasem się po prostu nie da, czy nie chce się pamiętać.
Dzisiaj zapragnęłam pojechać do TheRange, bo dział craftowy i ogrodniczy miał ciekawe obniżki cen, a i ciekawa byłam co proponują na nowy sezon do ogrodu. Chcę w tym roku postawić na ogrodzie fotel do leżenia w pozycji wiszącej i duże łóżko z moskitierą. Moskitierę mocno zacieniuję i będzie idealne miejsce do leniuchowania. A fotel..... hmmm idealny do odpoczynku po wszelakiej pracy. No i pojechałyśmy z córką do centrum handlowego, zahaczając o sklep sportowy, bo moje dziewczyny w tym roku przymierzają się do badania Morza Północnego. Trafiłyśmy na maskę z rurką i płetwami dla Dominiki, piankę z zeszłego roku trzeba przymierzyć i zamówić pianki z rękawiczkami i skarpetami dla dziewczyn. Maciek nie chce się skusić na nurkowanie więc nam zostają kocyk na plaży. Może za jakiś czas.....
Spostrzeżenie z ostatniego miesiąca:
za poprzednich rządów, paczki z Polski docierały w tydzień, teraz drugi zaraz się kończy, a paczki nie dotarły. Czyżby cenzura już zaczęła działać? Nie wspomnę o paczkach z Ukrainy, bo te ponoć idą do UK od 25 do 35 dni.... Pewnie ciągną je na sznurku, bo innego wytłumaczenia nie potrafię znaleźć.... A co śmieszne to paczki z Chin idą dwa tygodnie, chociaż to dużo dalej i granica niby szczelniejsza.


2 komentarze:

Chaziajka pisze...

Kochana, co tam skutki uboczne, w końcu życie samo z siebie też co krok przynosi jakieś skutki uboczne ;). Grunt, że nadal tuptasz po tym światku i realizujesz swoje zamierzenia :) A na drugą rocznicę... wpraszam się na tort ;)

Babcia wielofunkcyjna pisze...

O dokładnie tak, lubię skutki uboczne życia, zwłaszcza poznawcze ;) A tych szykuje się dużo, więc nie ma sprawy, za rok wielki tort na kolejny rok życia na przekór śmierci :D Nie dajemy się i żyjemy czego nam obu życzę z całego serca <3