30 sierpnia 2010

Wspomnienia przy styropianie.


Dziś okrągła rocznica wydarzeń sierpniowych. Media trąbią o Wałęsie, że warchoł, nie poważny a ja tak sobie myślę że jestem mu wdzięczna za to, że dziś mogę wsiąść we własne auto, pojechać nie pamiętając o paszporcie kawał na zachód. Że mogłam zwiedzić Londyn, Chorwację, Egipt i kilka pomniejszych miejsc na tym głobie, nie posiadając bogatego wujka na zachodzie.
Dziś drze jeden z drugim gębę, że Wałęsa to Bolek, że podpisał jakieś lojalki, donosy itd. A ja się pytam, dlaczego żaden mądrzejszy od niego, nie chwycił za ster Solidarności przy wyborze pierwszego przewodniczącego? Dlaczego żaden nie miał odwagi być na czele wtedy, bo dziś to żaden problem. Nawet pyskujących pod krzyżem boją się ruszyć bo banda krzykaczy tak urosła w siłę.
Pyskaczy? Ja powiem durniów rządnych rozróby.
Ale co tam, co ma być to będzie. Świata nie zbawię więc poszłam do kuchni z okazji XXX rocznicy upiekłam "styropian".
Nazwa bardzo myląca bo ciasto niewiele ma wspólnego ze styropianem, ale przypomina siermiężne lata 70te. Smak kapitalny, przy składnikach minimalnych. Czyli maksymalny efekt za minimalną kasę.

ps. Zdjęć jedzenia nie potrafię robić ale smak jest wyśmienity.

Brak komentarzy: