Za oknem prawdziwie angielska pogoda. Pada obficie, jest ciepło i bardzo jasno. Na niebie przesuwają się cudne białe chmurki. A chwilami przebija słońce w strugach naprawdę obfitego deszczu.
Ostatnie kilka dni poświęciłam na zrobienie albumów z magnesami. Ostatecznie czas na przygotowania do świąt wypada zacząć. Przećwiczyłam ciasto marchewkowe i mam już wybraną własną wersję tego ciasta. Zostało przez wszystkich zaakceptowane i nawet najmłodszy cenzor, który wybrzydza zawsze najbardziej uznał, że ciasto jest świetne, prawie jak babeczki i babka babcina. Mogłabym podać przepis, ale przy tej ilości przepisów w sieci, po prostu wstyd wklejać kolejny, który różni się zaledwie lukrem, brakiem obecności masy serowej i łyżeczką przyprawy do piernika. Mój przepis zaczerpnęłam z ulubionego bloga WithePlate. Dowodu na to, że zrobiłam ciasto i babkę brak, ponieważ zanim wskrabałam się na pięterko po aparat, odpoczęłam i wróciłam do naszego salonu, już po cieście zostało trochę okruchów i kawałek babki na spróbowanie. Unikam cukru, więc moja rodzina wie, że lubię jak ciasto znika szybko i dba o moje dobre samopoczucie ;))) Mam za to kilka zdjęć w trakcie robienia babki, ale bez babki bo wyparowała więc, teraz muszę do tutoriala o pieczeniu zabrać się od końca, czyli zdjęcia babki i będę mogła wystawić opis. Ale słowo, że babka to najprostsze ciasto na świecie, jeśli nie zapomni się o kilku ważnych zasadach.
Dorzucam składniki jakby ktoś chciał spróbować:
250 g masła (świeże, miękkie, czyli wyjęte z lodówki razem z jajkami przy śniadaniu)
200-250 g cukru pudru (ja idę w wersję coraz bardziej pozbawianej cukru, bo trudno upiec furę babeczek i nie zjeść chociaż jednej)
4 jajka (wyjęte razem z masłem przy śniadaniu z lodówki)
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 szklanki mleka
1 łyżeczka dobrej wanilii.
1. Masło i mąka muszą być w równych proporcjach. Ja na 250 g masła przygotowuję 250 g mąki organicznej i przesiewam przez sito bo łatwiej ją później wkręcić w ciasto.
3. Jajek daje na taką porcję 3-4 sztuki, w zależności od wielkości ale przeważnie 4 sztuki. I obok przygotowuję pół szklanki mleka. Żeby na końcu osiągnąć wymaganą konsystencję.
5. Kiedy mam już ukręcone masło z cukrem, mogę użyć robota i wbić do ciasta po jednym jajka i zadbać, żeby się połączyły z masą. Czasem kiedy proporcja jajek i masy jest nie do końca dobra, widzimy jak jajka zaczynają warzyć nam masę. Bez strachu, to tylko dowód na to, żeby nie brać kolejnego jajka, popracować chwilę mikserem i jak dalej masa wygląda na lekko zważoną bierzemy się za kolejny krok.
7. No ale nadal ciasto mamy bardzo gęste a potrzebujemy ciasta z którego kawałki same po chwili spadają, więc na pomoc przychodzi nam mleko. Dodajemy po łyżce i mieszamy, aż do chwili kiedy konsystencja jest idealna.
Teraz zostało przełożyć do blaszki, foremek na babeczki czy w czym chcemy piec naszą babkę/babeczkę. Można dorzucić spokojnie rodzynki czy inne kandyzowane owoce w umiarkowanej ilości, ale u nas sprawdza się najlepiej wersja czysta z lukrem cytrynowo pomarańczowym.
8. A co do lukru to najprostsza i najlepsza wersja lukru jak dla mnie to 200 g cukru pudru na jedno białko jaja kurzego, sparzonego bez salmonelli. Ja biorę małe jajko, bo kiedy już wetrę białko w cukier i mam to bardzo gęste, rozcieńczam sokiem z cytrusów i na koniec dodaję skórkę z wyparzonych owoców cytrusowych. Polewa jest idealna na upieczone i schłodzone ciasto.
9. Przy nakładaniu ciasta babkowego do foremek, należy pamiętać, że nakładamy do 2/3 wysokości formy. Ciasto pięknie wyrasta i nałożone pod korek, wypłynie z foremki zanim zacznie wyrastać, o czym warto pamiętać.
I tyle w temacie ciasta.
A w naszym domu rośliny nie chcą przyjąć do wiadomości informacji medialnych o ostrej zimie....

Kiedy to się skończy? Trudno przewidzieć, ale hoja nas w tym roku mocno zaskoczyła.
Tak w wakacje zaskoczyło nas też drzewko szczęścia, które zostało w domu i z pierwszym wyjazdem córki do Polski zostało wystawione w zaschniętej prawie doniczce po dwóch latach na balkon, bo do samolotu z taką doniczką przecież nie wpuszczą. A w wakacje moje drzewko szczęścia zaczęło się budzic do życia po 3 latach trudnej walki o każdą kroplę wody z powietrza. Wsadziliśmy w wakacje doniczkę już na styk do auta pod siedzenie i przyjechała z nami do domu. Wakacje się kończą, a drzewko wygląda już prawie dobrze.
Życie zaskakuje nas na każdym kroku i oby pozytywnym zaskoczeniom nie było końca......
Ahoj i miłego dnia życzę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz