7 czerwca 2014

Ogranicza nas nasza wyobraźnia

Jest poranek, od rana świeciło słońce, ale ktoś tam u góry znalazł beczkę z wodą i oczywiście wybrał Norwich do wylewania ;)) Nie mam mu tego za złe, bo trawa będzie zieleńsza, ogórki podgonią i pomidory się ogarną wreszcie i wystawia jakieś kwiatki.
Do domu wpadła ćma i szuka miejsca, gdzie się schować przed światłem. A ja idę zrobić kawę i siadam do spisania pewnej scenki po zajęciach angielskiego. Artur dziękuję za to, że dzięki twojemu przypomnieniu moja skleroza się ogarnęła ;)))
No więc, wyszłam sobie z zajęć angielskiego, słuchawki z angielskim wcisnęłam na uszy i czekam, aż mnie Maciek zgarnie z drogi, bo pogoda taka siąpiąca po angielsku. To musi potrwać....

Po drugiej stronie ulicy na elektrycznym wózku zatrzymał się człowiek w wieku Artura i dzwoni... Stoimy tak na przeciwko siebie i wkurzam się, bo mój angielski nadal nie na tyle mocny, żeby prowadzić rozmowy na tematy delikatne, a topornie wypytywać nie chcę.
Podjeżdża taksówka, taka typowo angielska jak ze starych filmów, czarna klockowata z taksówkarzem mocno masywnym (uwaga: te karki ABS potrafią zaskoczyć, więc uważać, bo może się zdarzyć po nadaniu etykietki, że będziecie nieprzygotowani na filozoficzne rozmowy o Platonie. O tym napisze innym razem ;))

Kierowca wyszedł z auta, podszedł do klienta, i zaczęli rozmowę, flegmatycznie ustalając zapewne szczegóły potrzeb, albo pogadując o ostatnim meczu drużyny Norfolskiej.  Byłam zaintrygowana, jak elektryczny wózek dość spory trafi do taksówki osobowej.
No i odbyło się to tak prosto i sprawnie. Pan taksówkarz otworzył bagażnik, z tyłu wyciągnął coś jak deska około metra i rozmawiając z klientem powoli wysupływał ją sobie leniwie z zatrzasków. Sprawnym ruchem rozwinął deskę na trzy spięte ze sobą deski i ustawił tak, żeby zapięta na progu drzwi pasażera leżała na chodniku. Klient wjechał prawie na pełnym biegu do auta swoim wózkiem i kierowca sprawnym ruchem złożył podest, wrzucił do bagażnika, wsiadł do auta i robiąc rundkę mi przed nosem, pojechał w nieznane.

A ja jeszcze chwilę stałam osłupiała, delektując się scenką tak normalną, jak jedzenie bułki z masłem. Już wiem, dlaczego większość taksówek angielskich jest wysoka i klockowata. Wnętrza są tak rożnie wyposażone, że zaskakują czasem, ale przewieźć taksówką możesz prawie wszystko i to jest siła tych taksówek.
Po chwili i ja zostałam zgarnięta z miejsca, gdzie stawać nie można ale żaden policjant głowy Ci nie urwie jak pomagasz innemu, ciut łamiąc przy tym mniej ważne przepisy.
I coś z ostatniej chwili, wczoraj były obchody lądowania w Normandii i z jednego z domów opieki wyszedł do miasta podopieczny, któremu nie pozwolili pojechać oficjalnie na te obchody, z powodu brania leków. No i 89-latek, weteran Bernard Jordan wziął sprawy w swoje ręce i wybrał się oficjalnie do miasta, a zabierając się z weteranami angielskimi z miasta na prom i dalej na główne obchody. Wczoraj policja twitnęła na szybko jeszcze z Francji, że rozmawiając z weteranem ustalili, że nie pozwolono mu pojechać na uroczyści w Normandii i musiał wziąć sprawy w swoje ręce. Policjanci przekazali do domu opieki, że ich podopieczny ma się dobrze i za kilka dni wróci do domu. Oczywiście policjanci stwierdzili, że kiedy wróci udadzą się do niego w odwiedziny, żeby się upewnić, że wszystko jest dobrze. Komendant policji napisał na twiterze że kocha tego człowieka za jego determinacje i sposób w jaki to zrobił :) Normalny kraj czy głupota? Podobnych tematów mam tutaj na co dzień dużo.  I to napędza mnie, że u nas też można tylko......

Brak komentarzy: